Myślałam o tym przez dłuższą chwilę i w końcu podjęłam decyzję. Uciekam stąd. Jak najdalej. Ja nawet nie wiem dokąd mam iść, ale coś wymyślę. Otarłam łzy i podbiegłam do szafy. Wzięłam dużą torbę na ramię i wpakowałam w nią jak najwięcej ubrań. schowałam jeszcze telefon i pieniądze. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga. Chyba jeszcze wszyscy nie śpią. Muszę poczekać. Usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać list.
"Drodzy chłopcy...
Przepraszam, ale ja dłużej tu nie wytrzymam. Za bardzo boli.
Jesteście wspaniali i dziękuję za wszystko.
Nie szukajcie mnie, proszę.
Trzymajcie się :)
Jess"
Patrzyłam na zegarek. Na to jak wolno przesuwała się najmniejsza wskazówka. Dla mnie była to wieczność. Może ucieknę do swojego mieszkania... Nie to głupi pomysł. Od razu by mnie tam szukali. I pewnie by znaleźli. Ech. A może poszłabym do Austin'a? Nie wiem czy to też dobry pomysł. Może mieć problemy u chłopaków. Nie mam do kogo pójść. Nie mam co zrobić.
Kiedy było po dwudziestej czwartej usłyszałam jak wszyscy rozeszli się po pokojach. Do listu przykleiłam kawałek taśmy i zabrałam ją oraz torbę. Wyszłam po cichu z pokoju i zamykając drzwi przyczepiłam kartkę na nich, by chłopcy mogli ją zobaczyć. Wzięłam głęboki wdech i jak najciszej potrafiłam zeszłam ze schodów. Udało mi się przejść cicho i podeszłam do drzwi wyjściowych. Spojrzałam ostatni raz za siebie i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i wyszłam z posesji. Zapięłam bluzę i schowałam dłonie do kieszeni. Było dosyć chłodno. Ulice były ledwo oświetlone przez latarnie. Nigdy nie lubiłam chodzić po mieście, gdy było ciemno. Nie wiedziałam dokąd się udać. Skręciłam w lewo kierując się w stronę parku.
W oddali ujrzałam grupkę chłopaków. Zatrzymałam się i już miałam zamiar gdzieś uciec, gdy zobaczyłam, że bili jakiegoś mężczyznę. Nie wiem skąd u mnie ta odwaga, ale podbiegłam tam.
- Zostawcie go! - krzyknęłam będąc coraz bliżej.
Oni nic sobie z tego nie robili, zaczęli się śmiać i dalej bili i kopali starszego mężczyznę.
- Dzwonię na policję! - warknęłam pewnie.
Jeden z nich odsunął się od reszty i szedł w moim kierunku. Zamarłam, ale starałam się tego nie okazywać. Było ciemno, a on miał kaptur na głowie i nie wiele widziałam. Był wysoki i umięśniony. Gdy był już blisko mnie zaczęłam panikować i chciałam uciec. Jego ręka szybko i mocno złapała mój nadgarstek. Próbowałam się wyrwać, ale nic to nie dało.
- Byłaś taka odważna, a teraz uciekasz? - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie. - Ooo kogo moje oczy widzę. Jessica Tomlinson. No no - pokręcił głową.
Skąd on mnie znał? Jego głos wydawał mi się znajomy, ale nie byłam pewna. Moje serce tak mocno biło, aż zaczęło mi się kręcić w głowie. Gdyby nie to, że on mnie trzyma pewnie już leżałabym na ziemi.
- Co ci jest? - potrząsnął mną, ale nie miałam siły się nawet odezwać. - Kurwa. Chłopaki zostawcie go, załatwimy to kiedy indziej - krzyknął w stronę grupki i wziął mnie na ręce. - To siostra Tomlinson'a, może nam się przydać.
Wsadził mnie chyba do auta i ruszył. Byłam ledwo przytomna. Nienawidziłam swojej nerwicy. Ta choroba tylko psuje moje życie. Po chwili doszło do mnie, że jestem sama w samochodzie z niebezpiecznym kolesiem i nie wiem gdzie jadę. Wpadłam w jeszcze większą panikę. On mówił coś do mnie, ale nic nie docierało do mnie. Poczułam jak moje oczy robią się ciężkie i tracę świadomość z rzeczywistością.
Ocknęłam się i złapałam się za głowę. Usiadłam powoli i rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś pomieszczeniu, które przypominało salon. Z oddali dochodziły odgłosy rozmowy. Potarłam skronie i wsłuchałam się w dźwięki.
- Nie. Nie zgadzam się. Ok mogłaby nam jakoś pomóc i zniszczyć Tomlinsona, ale nie zgadzam się byś ją więził - powiedział jeden chłopak.
- Jesteś naiwny. Podoba ci się, ale ty jej nie. Woli Malik'a, a ty ślepo w nią patrzysz. Nie łudź się, nie masz szans. Dlatego nie możesz być miękki i musisz mi pomóc Josh - powiedział ten sam chłopak co mnie tu przywiózł.
Josh? Josh z mojej klasy? A ten drugi to Nathan? Ja pieprzę w co ja się znowu wpakowałam. Moja torba leżała przy sofie. Chwyciłam ją i po cichu chciałam opuścić pokój.
- Dokąd się wybierasz? - usłyszałam za sobą i niepewnie odwróciłam się.
Teraz byłam pewna. To Nathan. Za nim stał Josh i patrzył na mnie uważnie.
- Łazienka - szepnęłam ze strachem.
- Nie ładnie tak kłamać księżniczko -powiedział i dotknął mojego policzka.
Odwróciłam głowę i skrzywiłam się pod jego dotykiem.
- Zostaw ją! Jess chodź - Josh złapał mnie za rękę i zaprowadził do jakiegoś pokoju. Rozejrzałam się po pokoju. Należał chyba to Josh'a. Pomieszczenie wyglądało jak zwykła sypialnia chłopaka. Usiadł na łóżku i patrzył na mnie.
- Co robiłaś sama w nocy na mieście? - zaczął poważnie.
- Uciekłam z domu - westchnęłam i usiadłam obok niego.
- Dlaczego? - spojrzał na mnie.
- Zayn... On mnie zdradził, choć właściwie to chyba nie byliśmy razem - wyszeptałam i zaczęłam płakać.
- Ej nie płacz. Ja ciebie kocham - wsunął kosmyk włosów za moje ucho.
Spuściłam wzrok. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie powiem, że ja jego też, bo tak nie jest. Z drugiej strony potwierdziło się to co mówił Austin. Kurwa. Muszę zmienić temat, bo ta niezręczna cisza była już nie do zniesienia.
- Co ze mną zrobicie?
- Nie pozwolę ciebie skrzywdzić spokojnie. Pewnie będę miał problemy z bratem, ale dam radę. Gdzie chciałaś się podziać jak uciekłaś?
- Sama nie wiem. Myślałam, że coś wymyślę.
- Mam pomysł! - powiedział podekscytowany.
- Jaki?
- Wyjedziemy stąd. Ciebie pewnie będą szukać, a mój brat ciebie nie skrzywdzi. Co ty na to?
- Sama nie wiem... Okay jedźmy.
On cały rozpromieniał. Zerwał się z łóżka i zaczął się pakować. Może jak będę daleko od tego wszystkiego to poczuję się lepiej. Patrzyłam na niego i było mi głupio. On robi sobie nadzieję, a ja nic do niego nie czuję.
- Gdzie chcesz jechać? - zapytałam po chwil.
- Co powiesz na Londyn? - uśmiechnął się.
- Może być - odwzajemniłam delikatnie gest.
- Jeździłem już w nocy do Londynu wiele razy. Za godzinę mamy pociąg, to idziemy? - otworzył szufladę przy biurku i wyciągnął plik banknotów, który schował do kieszeni. - Wyjdziemy przez okno. Nie chcę by Nathan nas przyłapał, a na szczęście mam pokój na parterze. Dasz radę?
- Jasne.
- Chodź.
Chłopak otworzył okno i puścił mnie przodem. Przerzuciłam torbę i wyskoczyłam. Udało mi się nie przewrócić z czego byłam szczęśliwa, bo znając moją szczęście pewnie wylądowałabym twarzą w błoto. Zdążyłam podnieść swoją torbę i Josh był już obok mnie. Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić przed siebie.
- Daleko jest stacja kolejowa? - jęknęłam próbując nadążać za nim.
- Nie tak bardzo. Dwadzieścia pięć minut drogi. Jeszcze musimy kupić bilety.
Po około godzinie podjechał nasz pociąg. Jechało nim niewiele osób. Usiedliśmy sami w przedziale. Byłam wdzięczna Josh'owi za tą ucieczkę. Siedzieliśmy w ciszy na przeciwko siebie.
- Chłopaki mogą cię jakoś namierzyć? - zapytał nagle.
- Umm... Nie... Znaczy mam jakiś chyba nadajnik w telefonie.
- Cholera daj go.
Podałam mu komórkę. Otworzył ją i wyjął baterię. Zamknął urządzenie i podał mi.
- Powinno pomóc - uśmiechnął się lekko.
- Dzięki - mruknęłam pod nosem.
- Co zamierzasz zrobić później jak wrócimy?
- Co masz na myśli?
- Co zrobisz z Zayn'em? - patrzył na mnie uważnie.
- Nie wiem - szepnęłam i spuściłam wzrok.
- Nie chcesz się zemścić?
- Że co? - zmarszczyłam brwi.
- Wstań.
Zrobiłam to niepewnie. On też się podniósł i stanął obok mnie. Czułam się dziwnie i nie wiedziałam co on chce zrobić. Położył dłonie na mojej tali i wpatrywał się w moje oczy.
- Daj mi szansę Jess - szepnął.
Poczułam, że mnie podnosi. Instynktownie objęłam rękoma jego szyję. Usiadł na swoim miejscu sadzając mnie na swoich kolanach. Spojrzał mi w oczy i złączył nasze usta ze sobą. Nie robił nic więcej, po prostu przyciskał swoje usta do moich. Przeszedł mnie dreszcz. Czułam się dziwnie. Wolałam całować Zayn'a. Nie powiem, że mi się nie podobało, ale to było dla mnie dziwne. Nie wiem kiedy wsunęłam swój język pomiędzy jego usta. Zaczęliśmy się całować. Delikatnie, ale i namiętnie. Po chwili zrozumiałam co robię i to, że robię mu nadzieję. Nie mam pojęcia czy chcę czegoś więcej.
Kocham Zayn'a, cały czas go niestety kocham. Po mimo tego, że mnie ranił, upokarzał i bił. Chciałam z nim być, ale nie wiem czy dałabym radę dłużej tak żyć. Nie chcę być jego zabawką. Chciałabym być dla niego kimś ważnym, kimś kogo by kochał. To chyba nie jest możliwe. Zayn i ja... To chyba całkiem inna bajka. Nie pasujemy chyba do siebie. Ja oczekuję związku, miłości, wsparcia, jego, a on seksu i zabawy. To nie wyjdzie. I właśnie to łamie mi serce. Nie należę... I pewnie nigdy nie należałam do jego świata. Żyłam złudnymi złudzeniami.
Oderwałam się od ust Parker'a i wtuliłam się w niego. Głaskał mnie delikatnie po plecach i muskał ustami moją szyję. Nie działał na mnie tak jak Malik. Może powinnam dać mu szansę. Zgłupiałam przez to wszystko. Siedzieliśmy tak dosyć długo. Cieszyłam się, że nie rozmawialiśmy. Nie chciałam by wyznawał mi miłość, by prosił mnie o chodzenie. Nie teraz. To o wiele za szybko.
Po czwartej nad ranem byliśmy już w hotelu w Londynie. Byłam wdzięczna, że Josh wynajął pokój z dwoma łóżkami. Wzięłam szybki prysznic i założyłam na sobie luźną koszulkę i spodenki. Położyłam się do łóżka i patrzyłam w sufit. Zastanawiałam się co robią chłopcy. Czy śpią i czy będą mnie szukać. Boję się co będzie jak mnie znajdą, albo jak wrócę. Westchnęłam pod nosem.
Josh podszedł do mojego łóżka, ubrany w same bokserki. Kucnął przede mną i się uśmiechnął.
- Zobaczysz będzie dobrze i będziemy się świetnie bawić. Zadbam o to - delikatnie głaskał mnie po policzku.
- Dziękuję.
- Śpij dobrze księżniczko - pocałował mnie i poszedł do swojego łózka.
- Dobranoc Josh - przykryłam się i położyłam na boku.
Cały czas się bałam i słowa Parker'a nie podniosły mnie na duchu. Chciałabym się obudzić w łóżku z Zayn'em i pomyśleć, że to wszystko to tylko zły sen. Tak raczej nie będzie. Zamknęłam oczy, starając się nie płakać. Po jakimś czasie odpłynęłam we śnie...
Kiedy było po dwudziestej czwartej usłyszałam jak wszyscy rozeszli się po pokojach. Do listu przykleiłam kawałek taśmy i zabrałam ją oraz torbę. Wyszłam po cichu z pokoju i zamykając drzwi przyczepiłam kartkę na nich, by chłopcy mogli ją zobaczyć. Wzięłam głęboki wdech i jak najciszej potrafiłam zeszłam ze schodów. Udało mi się przejść cicho i podeszłam do drzwi wyjściowych. Spojrzałam ostatni raz za siebie i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i wyszłam z posesji. Zapięłam bluzę i schowałam dłonie do kieszeni. Było dosyć chłodno. Ulice były ledwo oświetlone przez latarnie. Nigdy nie lubiłam chodzić po mieście, gdy było ciemno. Nie wiedziałam dokąd się udać. Skręciłam w lewo kierując się w stronę parku.
W oddali ujrzałam grupkę chłopaków. Zatrzymałam się i już miałam zamiar gdzieś uciec, gdy zobaczyłam, że bili jakiegoś mężczyznę. Nie wiem skąd u mnie ta odwaga, ale podbiegłam tam.
- Zostawcie go! - krzyknęłam będąc coraz bliżej.
Oni nic sobie z tego nie robili, zaczęli się śmiać i dalej bili i kopali starszego mężczyznę.
- Dzwonię na policję! - warknęłam pewnie.
Jeden z nich odsunął się od reszty i szedł w moim kierunku. Zamarłam, ale starałam się tego nie okazywać. Było ciemno, a on miał kaptur na głowie i nie wiele widziałam. Był wysoki i umięśniony. Gdy był już blisko mnie zaczęłam panikować i chciałam uciec. Jego ręka szybko i mocno złapała mój nadgarstek. Próbowałam się wyrwać, ale nic to nie dało.
- Byłaś taka odważna, a teraz uciekasz? - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie. - Ooo kogo moje oczy widzę. Jessica Tomlinson. No no - pokręcił głową.
Skąd on mnie znał? Jego głos wydawał mi się znajomy, ale nie byłam pewna. Moje serce tak mocno biło, aż zaczęło mi się kręcić w głowie. Gdyby nie to, że on mnie trzyma pewnie już leżałabym na ziemi.
- Co ci jest? - potrząsnął mną, ale nie miałam siły się nawet odezwać. - Kurwa. Chłopaki zostawcie go, załatwimy to kiedy indziej - krzyknął w stronę grupki i wziął mnie na ręce. - To siostra Tomlinson'a, może nam się przydać.
Wsadził mnie chyba do auta i ruszył. Byłam ledwo przytomna. Nienawidziłam swojej nerwicy. Ta choroba tylko psuje moje życie. Po chwili doszło do mnie, że jestem sama w samochodzie z niebezpiecznym kolesiem i nie wiem gdzie jadę. Wpadłam w jeszcze większą panikę. On mówił coś do mnie, ale nic nie docierało do mnie. Poczułam jak moje oczy robią się ciężkie i tracę świadomość z rzeczywistością.
Ocknęłam się i złapałam się za głowę. Usiadłam powoli i rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś pomieszczeniu, które przypominało salon. Z oddali dochodziły odgłosy rozmowy. Potarłam skronie i wsłuchałam się w dźwięki.
- Nie. Nie zgadzam się. Ok mogłaby nam jakoś pomóc i zniszczyć Tomlinsona, ale nie zgadzam się byś ją więził - powiedział jeden chłopak.
- Jesteś naiwny. Podoba ci się, ale ty jej nie. Woli Malik'a, a ty ślepo w nią patrzysz. Nie łudź się, nie masz szans. Dlatego nie możesz być miękki i musisz mi pomóc Josh - powiedział ten sam chłopak co mnie tu przywiózł.
Josh? Josh z mojej klasy? A ten drugi to Nathan? Ja pieprzę w co ja się znowu wpakowałam. Moja torba leżała przy sofie. Chwyciłam ją i po cichu chciałam opuścić pokój.
- Dokąd się wybierasz? - usłyszałam za sobą i niepewnie odwróciłam się.
Teraz byłam pewna. To Nathan. Za nim stał Josh i patrzył na mnie uważnie.
- Łazienka - szepnęłam ze strachem.
- Nie ładnie tak kłamać księżniczko -powiedział i dotknął mojego policzka.
Odwróciłam głowę i skrzywiłam się pod jego dotykiem.
- Zostaw ją! Jess chodź - Josh złapał mnie za rękę i zaprowadził do jakiegoś pokoju. Rozejrzałam się po pokoju. Należał chyba to Josh'a. Pomieszczenie wyglądało jak zwykła sypialnia chłopaka. Usiadł na łóżku i patrzył na mnie.
- Co robiłaś sama w nocy na mieście? - zaczął poważnie.
- Uciekłam z domu - westchnęłam i usiadłam obok niego.
- Dlaczego? - spojrzał na mnie.
- Zayn... On mnie zdradził, choć właściwie to chyba nie byliśmy razem - wyszeptałam i zaczęłam płakać.
- Ej nie płacz. Ja ciebie kocham - wsunął kosmyk włosów za moje ucho.
Spuściłam wzrok. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie powiem, że ja jego też, bo tak nie jest. Z drugiej strony potwierdziło się to co mówił Austin. Kurwa. Muszę zmienić temat, bo ta niezręczna cisza była już nie do zniesienia.
- Co ze mną zrobicie?
- Nie pozwolę ciebie skrzywdzić spokojnie. Pewnie będę miał problemy z bratem, ale dam radę. Gdzie chciałaś się podziać jak uciekłaś?
- Sama nie wiem. Myślałam, że coś wymyślę.
- Mam pomysł! - powiedział podekscytowany.
- Jaki?
- Wyjedziemy stąd. Ciebie pewnie będą szukać, a mój brat ciebie nie skrzywdzi. Co ty na to?
- Sama nie wiem... Okay jedźmy.
On cały rozpromieniał. Zerwał się z łóżka i zaczął się pakować. Może jak będę daleko od tego wszystkiego to poczuję się lepiej. Patrzyłam na niego i było mi głupio. On robi sobie nadzieję, a ja nic do niego nie czuję.
- Gdzie chcesz jechać? - zapytałam po chwil.
- Co powiesz na Londyn? - uśmiechnął się.
- Może być - odwzajemniłam delikatnie gest.
- Jeździłem już w nocy do Londynu wiele razy. Za godzinę mamy pociąg, to idziemy? - otworzył szufladę przy biurku i wyciągnął plik banknotów, który schował do kieszeni. - Wyjdziemy przez okno. Nie chcę by Nathan nas przyłapał, a na szczęście mam pokój na parterze. Dasz radę?
- Jasne.
- Chodź.
Chłopak otworzył okno i puścił mnie przodem. Przerzuciłam torbę i wyskoczyłam. Udało mi się nie przewrócić z czego byłam szczęśliwa, bo znając moją szczęście pewnie wylądowałabym twarzą w błoto. Zdążyłam podnieść swoją torbę i Josh był już obok mnie. Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić przed siebie.
- Daleko jest stacja kolejowa? - jęknęłam próbując nadążać za nim.
- Nie tak bardzo. Dwadzieścia pięć minut drogi. Jeszcze musimy kupić bilety.
Po około godzinie podjechał nasz pociąg. Jechało nim niewiele osób. Usiedliśmy sami w przedziale. Byłam wdzięczna Josh'owi za tą ucieczkę. Siedzieliśmy w ciszy na przeciwko siebie.
- Chłopaki mogą cię jakoś namierzyć? - zapytał nagle.
- Umm... Nie... Znaczy mam jakiś chyba nadajnik w telefonie.
- Cholera daj go.
Podałam mu komórkę. Otworzył ją i wyjął baterię. Zamknął urządzenie i podał mi.
- Powinno pomóc - uśmiechnął się lekko.
- Dzięki - mruknęłam pod nosem.
- Co zamierzasz zrobić później jak wrócimy?
- Co masz na myśli?
- Co zrobisz z Zayn'em? - patrzył na mnie uważnie.
- Nie wiem - szepnęłam i spuściłam wzrok.
- Nie chcesz się zemścić?
- Że co? - zmarszczyłam brwi.
- Wstań.
Zrobiłam to niepewnie. On też się podniósł i stanął obok mnie. Czułam się dziwnie i nie wiedziałam co on chce zrobić. Położył dłonie na mojej tali i wpatrywał się w moje oczy.
- Daj mi szansę Jess - szepnął.
Poczułam, że mnie podnosi. Instynktownie objęłam rękoma jego szyję. Usiadł na swoim miejscu sadzając mnie na swoich kolanach. Spojrzał mi w oczy i złączył nasze usta ze sobą. Nie robił nic więcej, po prostu przyciskał swoje usta do moich. Przeszedł mnie dreszcz. Czułam się dziwnie. Wolałam całować Zayn'a. Nie powiem, że mi się nie podobało, ale to było dla mnie dziwne. Nie wiem kiedy wsunęłam swój język pomiędzy jego usta. Zaczęliśmy się całować. Delikatnie, ale i namiętnie. Po chwili zrozumiałam co robię i to, że robię mu nadzieję. Nie mam pojęcia czy chcę czegoś więcej.
Kocham Zayn'a, cały czas go niestety kocham. Po mimo tego, że mnie ranił, upokarzał i bił. Chciałam z nim być, ale nie wiem czy dałabym radę dłużej tak żyć. Nie chcę być jego zabawką. Chciałabym być dla niego kimś ważnym, kimś kogo by kochał. To chyba nie jest możliwe. Zayn i ja... To chyba całkiem inna bajka. Nie pasujemy chyba do siebie. Ja oczekuję związku, miłości, wsparcia, jego, a on seksu i zabawy. To nie wyjdzie. I właśnie to łamie mi serce. Nie należę... I pewnie nigdy nie należałam do jego świata. Żyłam złudnymi złudzeniami.
Oderwałam się od ust Parker'a i wtuliłam się w niego. Głaskał mnie delikatnie po plecach i muskał ustami moją szyję. Nie działał na mnie tak jak Malik. Może powinnam dać mu szansę. Zgłupiałam przez to wszystko. Siedzieliśmy tak dosyć długo. Cieszyłam się, że nie rozmawialiśmy. Nie chciałam by wyznawał mi miłość, by prosił mnie o chodzenie. Nie teraz. To o wiele za szybko.
Po czwartej nad ranem byliśmy już w hotelu w Londynie. Byłam wdzięczna, że Josh wynajął pokój z dwoma łóżkami. Wzięłam szybki prysznic i założyłam na sobie luźną koszulkę i spodenki. Położyłam się do łóżka i patrzyłam w sufit. Zastanawiałam się co robią chłopcy. Czy śpią i czy będą mnie szukać. Boję się co będzie jak mnie znajdą, albo jak wrócę. Westchnęłam pod nosem.
Josh podszedł do mojego łóżka, ubrany w same bokserki. Kucnął przede mną i się uśmiechnął.
- Zobaczysz będzie dobrze i będziemy się świetnie bawić. Zadbam o to - delikatnie głaskał mnie po policzku.
- Dziękuję.
- Śpij dobrze księżniczko - pocałował mnie i poszedł do swojego łózka.
- Dobranoc Josh - przykryłam się i położyłam na boku.
Cały czas się bałam i słowa Parker'a nie podniosły mnie na duchu. Chciałabym się obudzić w łóżku z Zayn'em i pomyśleć, że to wszystko to tylko zły sen. Tak raczej nie będzie. Zamknęłam oczy, starając się nie płakać. Po jakimś czasie odpłynęłam we śnie...
Jest kolejny rozdział! Udało mi się napisać go dużo szybciej, z czego się cieszę.
Jak wam się podoba? Co myślicie o Josh'u?
Przepraszam, że rozdział jest krótszy ;c
Czekam na wasze komentarze, opinie i tak dalej.
Dziękuję, za 11 komentarzy i liczę, że będzie ich jeszcze więcej :)
KOMENTARZ = WIELKA MOTYWACJA DLA MNIE
1. Podawajcie swoje TT
2. Dodawajcie się do obserwatorów
3. Komentujcie
4. Udostępnijcie moje bloga jeśli będziecie mogli będę bardzo wdzięczna, a was będzie więcej
5. Możecie też komentować rozdział na tt z hashtagiem #ToxicLove
KOCHAM WAS ♥
Do następnego xx