sobota, 31 maja 2014

Rozdział 6

Rozejrzałam się po domku. Był dosyć mały, drewniany i oczywiście dobrze urządzony. Te wszystkie drogie rzeczy, które mnie otaczały są takie przytłaczające. Kiedyś marzyłam o życiu, gdzie będzie mnie stać na wszystko czego zapragnę. No i się spełniło, tylko, że te pieniądze nie są moje i są zarobione w jakiś nielegalny sposób.
W salonie stał niewielki stolik, dwa fotele i sofa. Zayn siedział na podłodze przed palącym się kominkiem, a obok niego masa poduszek w jedwabnych poszewkach... 
 
- Jestem - wyjąkałam, a chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Chodź - poklepał miejsce obok siebie. Niepewnym krokiem podeszłam i usiadłam trochę trochę dalej niż on pokazał. Wpatrywałam się w ogień i nerwowo bawiłam się swoimi palcami.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - zapytałam cicho po jakimś czasie.
- Tak słodko spałaś, że aż było mi cię szkoda budzić. Zaniosłem cię do pokoju i tak spałaś jeszcze z siedem godzin - spojrzałam przez okno. Było ciemno. Bardzo ciemno.
- Co będziemy tu robić?
- Coś się znajdzie - uśmiechnął się zadziornie.
- Jesteśmy w środku lasu?
- Dokładnie. Nikt jeszcze mnie, ani dziewczyn, które tu ukrywaliśmy nie znalazł. Nawet chłopaki mają spory problem by tu trafić. Tylko tu jesteś bezpieczna.
- UGH! Kilka dni, w lesie, z dala od wszystkiego, z tobą... To przerażające!
- Spokojnie króliczku będzie ci się podobało.
- Nie sądzę - usłyszałam dzwoniący telefon i po chwili zorientowałam się, że to mój. Chwyciłam urządzenie i odebrałam. - Halo?
- Jess! - usłyszałam radosny głos po drugiej stronie.
- Harry! Hej.
- No hej maleńka. Jak się czujesz?
- Nawet dobrze.
- A jak z Zayn'em?
- Nie wiem. Nie chcę tu być.
- Oj mała dasz radę. Jeszcze trochę.
- A jak u was? Co się dzieje?
- No wiesz... Fajnie... - powiedział zdenerwowany.
- Harry co się stało?! - powiedziałam głośniej, a Zayn spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jess muszę kończyć. Zadzwonię kiedyś. Pa.
- Harry! - po drugiej stronie usłyszałam krótkie sygnały sygnalizujące, że osoba po drugiej stronie się rozłączyła.
- Co się stało? - zapytał Mulat.
- Właściwie to nie wiem. Harry był jakiś dziwny...
- Kurwa! - przerwał mi i wyszedł szybko z domku trzaskając drzwiami.
Gdzie on poszedł? Nie lubię go, ale nie chcę być tutaj sama. Sama w domku w środku lasu nocą. Podeszłam do drzwi wejściowych i usłyszałam kawałek jego rozmowy. "Jak to kurwa postrzelony?!" usłyszałam jego warknięcie za drzwi i zesztywniałam. Ktoś został postrzelony? Żyje? Czy to tylko mała rana, nie niebezpieczna dla tamtej osoby? Minęły dwa dni, a tu tyle się dzieje, to nie dla mnie. To mnie przeraża. Usiadłam na podłodze, skuliłam się i zaczęłam płakać. Chcę do rodziców. Wyrwać się z tego bagna. Z dala od Lou i reszty jego znajomych.
Nagle poczułam czyjąś na swoim ramieniu. Podniosłam wzrok i ujrzałam wielkie oczy Malik'a.
- Co się stało mała? - zapytał cicho.
- Chcę do domu Zayn - wyjąkałam.
- Jesteś w domu, Jess - powiedział łagodnym, spokojnym tonem, który wcale do niego nie pasował.
- Nie rozumiesz. Chcę do mojego domu, do rodziców - zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Nie możesz. Nie pozwolę ci umrzeć Jess. Dopóki jesteś pod naszą opieką będziesz żyła - jego głos był spokojny, ale wyczuwałam w nim dominację.
- Nie chcę tu być - wychlipałam. Chłopak chwilę się wachał, aż w końcu mocno mnie do siebie przytulił. Wtuliłam się w jego pierś mocząc mu koszulkę łzami.
- Cichutko już maleńka, jestem przy tobie - wyszeptał zmysłowo do mojego ucha, a po moim ciele od razu przeszły przyjemne dreszcze. Jeszcze dzisiaj rano byliśmy dla siebie wredni, a teraz? Teraz jest miło, bardzo miło. Próbowałam się uspokoić, ale mi to zbytnio nie wychodziło. Silne ramiona Mulata cały czas mnie do niego przyciskały. Zayn delikatnie głaskał mnie po plecach. Nagle wstał biorąc mnie na ręce i zaniósł na sofę.
- Nie będziesz siedziała na podłodze, bo jeszcze mi się przeziębisz - położył mnie i się odsunął.
- Zayn? - podniosłam się na łokciach.
- Tak Jess? - zatrzymał się w pół kroku i się odwrócił w moją stronę.
- Nie zostawiaj mnie, proszę - wyszeptałam i spuściłam wzrok.
- Nie zostawię, idę tylko do kuchni zrobić nam coś ciepłego do picia. Lubisz gorącą czekoladę?
- Mhm.
- Oczywiście to ja jestem najsmaczniejszą, gorącą, mleczną czekoladą, no ale taką do picia też robię świetną - puścił mi oczko, a ja się uśmiechnęłam. - Zaraz wracam maleńka - odwrócił się i poszedł.
Usiadłam po turecku na sofie i przytuliłam się do jednej z poduszek. Co się stało, że Zayn jest dla mnie taki miły? Nie sądziłam by był do tego zdolny. Jeszcze dzisiaj rano chciałam go zabić, a teraz mam ochotę go przytulić. Boże Jess o czym ty myślisz?! Chcesz idiotko przytulić gangstera?! Aż tak hormony ci buzują?! Wariatko on jest cholernie niebezpieczny, a się nim podniecasz?! Skarciłam się w myślach. Po chwili obok mnie usiadł Zayn z dwoma kubkami gorącej czekolady. Wręczył mi jeden z nich.
- Już ci lepiej? - zapytał z taką troską w oczach?
- Mhm dziękuję.
- Ciepło ci? Tu zawsze jest trochę chłodno.
- Jest dobrze - napiłam się czekolady.
- Smakuje?
- Tak, jest pyszna.
- Wszystko w porządku? - przechylił głowę i uważnie mi się przyglądał.
- Umm... Zayn, bo ja... - zaczęłam jąkając się.
- Bo ty co?
- Bo ja słyszałam twoja rozmowę... - wyjąkałam i spuściłam wzrok.
- Co ty kurwa zrobiłaś?! - krzyknął i odstawił, a właściwie to rzucił kubek na stół. Cała się spięłam, a oczy zaszły mi łzami. Zawsze tak miałam, gdy ktoś na mnie krzyczał.
- Ja... Ja... Ja ppprzepraszam - wyjąkałam przez łzy.
- Jak kurwa podsłuchiwałaś?! - wrzasnął i złapał mocno mnie za ramiona i potrząsnął mną bardzo mocno kilka razy cały czas krzycząc na mnie. Z oczu spływały mi łzy. Siedziałam sparaliżowana.
- Wypierdalaj mi teraz do swojego pokoju! Nie chcę ciebie kurwa widzieć na oczy! - podniósł mnie ściskając moje ramiona i popchnął w stronę drzwi.
Szybko weszłam do pokoju. Zsunęłam się po drzwiach i zaczęłam płakać. Co mu odbiło? Lekko dotknęłam swoich ramion i syknęłam z bólu. Aż tak można się zdenerwować z takiego błachego powodu? Wystraszyłam się, gdy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Wstałam i niepewnie wychyliłam głowę z pokoju. Ujrzałam Zayn'a z kieliszkiem w dłoni, a na podłodze przy jego nogach leżała rozbita butelka jakiegoś alkoholu. Chłopak upuścił kieliszek, który też od razu się rozbił. Mulat podniósł na mnie wzrok, a ja spięłam się ze strachu.
- Jess... - zaczął spokojnie, a ja tylko lekko pokręciłam przecząco głową i schowałam się w pokoju zamykając za sobą drzwi. Usiadłam i oparłam się o nie. Usłyszałam jego kroki, które zbliżały się w moją stronę. Znowu sparaliżował mnie strach. Malik zapukał cicho do drzwi.
- Jessi proszę odtwórz. Musimy porozmawiać. Nic ci nie zrobię - powiedział cicho. Mocno zamknęłam oczy i podciągnęłam kolana pod brodę. - Mała proszę porozmawiajmy - wiedziałam, że on tak łatwo nie odpuści, a ja w końcu kiedyś będę musiała stąd wyjść. Nawet nie wiem jak stąd dojść do domu. - Jess ja stąd nie odejdę dopóki nie porozmawiamy - sama miałam już mętlik w głowie.
Powoli wstałam i trzęsącą się ręką sięgnęłam po klamkę. Otworzyć? A jeśli znowu mi coś zrobi? Stałam tak przed tymi drzwiami z klamką w dłoni i przez cały czas się wahałam. W końcu nacisnęłam klamkę i lekko za nią pociągnęłam. Do pokoju powoli wszedł Zayn i oparł się o ścianę obok mnie. Patrzyłam prosto w jego oczy i starałam się zachować spokój i nie pokazywać mu jak bardzo się boję. Nie wiedziałam co mam zrobić. Powiedzieć coś? Ruszyć się? Płakać? Milion myśli, żadna nie była na tyle dobra by mi pomóc.
- Jess... - zaczął w końcu. - Przepraszam poniosło mnie. Po prostu... - podrapał się po karku i spuścił głowę. - Postrzelili Liam'a - powiedział ledwo słyszalnie.

Przepraszam, że tak długo czekaliście i że rozdział jest trochę krótszy niż poprzednie. Jak wam się podoba? Co sądzicie? Jest jakikolwiek sens pisania tego dalej? Cały czas czekam na wasze opinie, komentarze i nazwy waszych TT żebym mogła was na bieżąco informować. Kolejny rozdział jakoś w środku tygodnia umówmy się, że w sobotę :)  
KOCHAM WAS BARDZO, BARDZO, BARDZO MOCNO ANIOŁKI ♥ 
DO NASTĘPNEGO RAZU XX

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 5

Westchnęłam i usiadłam za ciemnookim.
- Kask? - zapytałam.
- Jeśli będziesz się mocno mnie trzymała, to go nie potrzebujesz.
- Jednak wolałabym... - Zayn mi przerwał westchnięciem, złapał moje ręce i oplótł je wokół swojego brzucha. 
- Trzymaj się mocno króliczku - zdążył to powiedzieć i ruszył z piskiem opon. Mocno się wtuliłam w jego plecy i schowałam twarz. Jechaliśmy bardzo szybko. Modliłam się byśmy byli jak najszybciej w domu. Niby nie mieliśmy daleko, ale ta droga bardzo mi się dłużyła....
W końcu chłopak się zatrzymał, a ja dalej byłam wtulona w jego plecy. Czułam jak on stara się nie śmiać. 
- No króliczku jesteśmy. Wiem, że jestem seksowny i nie możesz mi się oprzeć, ale musimy iść - zaśmiał się. Odsunęłam się od niego i zsiadłam z motoru. 
 - Nie lecę na ciebie Malik! - warknęłam i wyszłam do domu. W salonie siedział Hazz, Lou, Li, kilku innych chłopaków i ona. Była też dziewczyna. Wysoka, szczupła, piękna brunetka. Siedziała koło Louis'a, który mocno ją obejmował i szeptał jej coś do ucha. To musiała być ta jego dziewczyna. Nagle Malik objął mnie ramieniem i zaprowadził do reszty. 
 - Jesteśmy - powiedział głośno Mulat i przedstawił mnie tym obcym chłopakom. 
- Jessica to jest Gabe moja dziewczyna - powiedział Tommo. - Pójdziesz z nią teraz na górę, spakujesz najważniejsze rzeczy i poczekasz, aż któryś z nas po ciebie przyjdzie. 
 - Ale o co... - zaczęłam, ale przerwał mi Hazz. 
- Nie ważne. Idź na górę, nie mamy czasu - syknął. Brunetka wstała i podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy. 
 - Chodźmy - chwyciła moją dłoń i pociągnęła na górę. Weszłyśmy do pokoju. 
- O co chodzi? - zapytałam niepewnie. 
- Powoli - zaśmiała się uroczo. - Jestem Gabriella, dziewczyna Louis'a. Mów na mnie Gabe. 
 - Jessica, ale wolę jak się na mnie mówi Jess albo Jessi. 
 - Na pewno się polubimy. Bardzo się cieszę, że jest w tym domu jeszcze jakaś dziewczyna. Zawsze byłam sama. 
- Chłopaki nie mają dziewczyn? 
- Masz na myśli dziewczyny na jedną noc czy na góra tydzień? Są, Zayn i Harry często takie przyprowadzają, ale nawet nie zdążę ich poznać. 
- Och rozumiem... A co się dzieje? 
- Nie wiem czy powinnam ci mówić - powiedziała i zastanawiała się przez chwilę. 
- Proszę... - No dobra, ale jakby co to nic nie wiesz. Szykuje się kolejna "bitwa". 
- Bitwa? 
- Bitwa gangów. Może być niebezpiecznie dla ciebie i dlatego będzie lepiej jak wyjedziesz. 
- A co z tobą? 
- Spokojnie. Dla mnie to już praktycznie codzienność. Cały czas boję się o Louis'ka i chłopaków, ale nic nie mogę zrobić. Na czas ich wojen wyjeżdżam do brata w Londynie. Tam będę bezpieczna. Pogodziłam się z czasem z życiem Lou. Dobra a teraz szybko się pakuj! 
- W sumie od wczoraj nie zdążyłam rozpakować wszystkich toreb. Właściwie to jednej - schyliłam się i wyciągnęłam torbę spod łóżka. Zdążyłam położyć bagaż na łóżku, gdy do pokoju wszedł mój brat. 
- Gotowe? - podszedł do Gabe i pocałował ją delikatnie. Hmm... Jednak braciszek umie być czuły i kochający... A może jest tylko taki przy swojej dziewczynie? 
- Tak kochanie - brunetka się do niego przytuliła. 
- Jess jedziesz z Zayn'em. 
- Co?! - serio on? Nie ma nikogo innego? 
- Posłuchaj tylko on jedyny zdoła w razie czego ochronić ciebie i siebie. Jest najlepszy. Umie się bić i nie tylko - zauważyłam, że Lou powstrzymuje się by nie powiedzieć przypadkiem za dużo.
- Nie mogę mieszkać w swoim starym mieszkaniu?
- Nie! - krzyknął mój brat razem ze swoją dziewczyną. 
- Okay, okay spokojnie - podniosłam ręce w obronnym geście. 
- Chodź Malik już na ciebie czeka - brunet wziął moją torbę i wyszedł z pokoju ciągnąc mnie za sobą.Zeszliśmy na dół. W salonie już nikogo nie było. Lou zaprowadził mnie do schodów prowadzących do podziemnego garażu. Zeszliśmy na dół, gdzie czekał już Zayn opierający się o maskę czarnego samochodu. 
- No króliczku wskakuj do auta - powiedział Mulat, a Tommo wrzucił moją torbę do bagażnika. 
- Jess, Malik ci pewnie wszystko po drodze. Słuchaj się go. Jeźdźcie już - powiedział mój brat. Niepewnie podeszłam do samochodu. 
- Jess! - krzyknął Lou. Odwróciłam się, a chłopak mnie przytulił. - Uważaj na siebie i słuchaj się Zayn'a - powiedział i się ode mnie odsunął. No okay to było dziwne jak na niego. Przytaknęłam mu kiwnięciem głowy i lekko się uśmiechnęłam. 
- Wsiadaj! - rozkazał Zayn razem z Lou.
Posłusznie zajęłam miejsce dla pasażera z przodu. Zayn chwile rozmawiał z moim bratem i po chwili zajął miejsce za kierownicą. Uśmiechnął się do mnie i ruszył z piskiem opon. Szybko znaleźliśmy się na ulicy.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam cicho po pewnym czasie. 
- Do mojego domku w lesie za Doncaster - rzucił szybko.
Skuliłam się i wpatrywałam się w boczną szybę. Jechaliśmy bardzo szybko, ale już zdołałam się do tego przyzwyczaić. Żadne z nas się nie odzywało, nawet silnik samochodu pracował bardzo cicho. Cisza. Cholerna, denerwująca cisz. 
- Mogę włączyć muzykę? - zapytałam w końcu.
- Jasne - chłopak włączył jakąś płytę z której zaczęła lecieć piosenka Kings Of Leon "Use Somebody". - Może być? - uśmiechnął się do mnie.
- Tak jest okay - zamknęłam oczy i wsłuchałam się w muzykę. Uwielbiam ten kawałek. Zaczęłam cicho nucić pod nosem. Muzyka od zawsze była moim życiem. Uwielbiałam śpiewać i tańczyć. Muzyka mnie uspokajała. Po chwili piosenka się skończyła, a ją zastąpiła jakaś inna. Myślałam, że na tym wyjeździe uda mi się trochę poznać Zayn'a. Jest bardzo tajemniczy, ale to w nim jest pociągające. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam niepewnie rozmowę. 
- Jak długo tam będę?
- Nie wiem. Wrócimy jak będzie bezpiecznie. 
- Wrócimy? Czyli będziesz ze mną cały czas?
- Dokładnie. Będę dwadzieścia cztery na siedem przy tobie - uśmiechnął się do mnie. Jego uśmiech był przepiękny. 
- Daleko jeszcze?
- Godzina drogi. Jedziemy dosyć wolno. Normalnie jakbym jechał to byłbym na miejscu za jakieś pięć minut. Jesteś zmęczona?
- Trochę - poprawiłam się na fotelu.
- Prześpij się, a ja obudzę cię jak będziemy na miejscu - Mulat wyciszył muzykę. 
- Dobrze - ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Byłam pewna, że nie usnę, ale nie chciałam się już kłócić z Malik'iem. Fotel był bardzo wygodny nie tak jak te w moim starym samochodzie rodziców. 
Po krótkim czasie usnęłam. Śniły mi się szesnaste urodziny. Byłam wtedy nad jeziorem w domkach ze znajomymi. To był cudowny dzień, niestety po tym pięknym śnie, nastąpił ten zły... Wypadek rodziców... Często mi się to śniło. Obudziłam się z płaczem i krzykiem. Rozejrzałam się wokół siebie. Byłam w pokoju. Byliśmy już na miejscu? Chatka z drewna? Do pokoju wbiegł Zayn. 
- Jess co się stało?
- Miałam koszmar, przepraszam - otarłam łzy. 
- Już wszystko dobrze?
- Powiedzmy, że tak - do moich oczu napłynęły znowu łzy. 
- Ej, ej, ej rób wszystko tylko nie płacz - podszedł do mnie i delikatnie przytulił. - Chodzi o rodziców? - zapytał cicho.
- Wszystko mi o nich przypomina. 
- Rozumiem cię, ale po jakimś czasie to przejdzie. Będziesz tęskniła, ale mniej cierpiała - cały czas delikatnie głaskał mnie po plecach. 
- Nie rozumiesz. Byłam świadkiem ich wypadku. Gdyby nie to, że umówiłam się z koleżanką to mnie też by nie było.
- Przykro mi, nie wiedziałem - podrapał się po głowie. 
- Wiem - uśmiechnęłam się blado. 
- Chodź posiedzimy przy kominku i lepiej się poznamy - wstał i wyszedł. 
Iść z nim? Co ma na myśli mówiąc "lepiej się poznamy"? Przeraża mnie to wszystko. Co może mi grozić?
- Idziesz?! - usłyszałam głos Malik'a. Cała się spięłam. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się po domku. Był dosyć mały, drewniany i oczywiście dobrze urządzony. Te wszystkie drogie rzeczy, które mnie otaczały są takie przytłaczające. Kiedyś marzyłam o życiu, gdzie będzie mnie stać na wszystko czego zapragnę. No i się spełniło, tylko, że te pieniądze nie są moje i są zarobione w jakiś nielegalny sposób.
W salonie stał niewielki stolik, dwa fotele i sofa. Zayn siedział na podłodze przed palącym się kominkiem, a obok niego masa poduszek w jedwabnych poszewkach...

Hej kociaki! ♥ Dzisiaj macie trochę dłuższy rozdział, ponieważ nie wiem czy jeszcze w tym tygodniu dodam kolejny rozdział. Pewnie wy tak jak ja macie teraz masę popraw i sprawdzianów, więc chcę teraz się skupić na nauce. Najpóźniej rozdział pojawi się za tydzień, może jeszcze w weekend będę miała czas ale niczego nie obiecuję. Dziękuję kochani za wasze komentarze, one dla mnie bardzo dużo znaczą. Kocham was i przepraszam. Do następnego ;*

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 4

Wszyscy patrzyli się na mnie i Hazzę i szeptali coś pomiędzy sobą. Nie lubię być w centrum uwagi. Złapałam Harry'ego za nadgarstek. 
- Zabierz mnie stąd błagam - wyszeptałam do ucha chłopaka, a on objął mnie ramieniem i się zaśmiał. Co w tym kurwa jest śmiesznego?!
- O nie. Dasz radę Jess - Styles zdążył to powiedzieć i zadzwonił dzwonek. - Dobra piękna, ja lecę do siebie na lekcję. Będę na ciebie tutaj czekał. 
Do klasy wszedł nauczyciel, a Hazz wepchnął mnie do środka i jakby nigdy nic odszedł....
- O ty musisz być Jessica Tomlinson - powiedział mężczyzna w średnim wieku. 
- Tak proszę pana - wydukałam zestresowana. 
- Proszę siadać - powiedział nauczyciel do klasy i stanął obok mnie. - Kochani to jest wasza nowa koleżanka Jessica Tomlinson. Mam nadzieję, że się polubicie i pomożecie jej przyzwyczaić do nowej szkoły. Jessica proszę usiądź w ostatniej ławce z Josh'em - mężczyzna wskazał na ostatnią ławkę pod oknem. 
Siedział w niej chłopak z czarnymi włosami, równie ciemnymi oczami i karnacją. Był dobrze zbudowany co podkreślała szara, obcisła koszulka. Byłam pewna, że wszystkie dziewczyny się w nim kochały. Zauważyłam też nieliczne tatuaże na jego rękach.
Nie pewnym krokiem podeszłam do wyznaczonego dla mnie miejsca. Położyłam na blacie ławki książki, zeszyt, długopis i zajęłam swoje miejsce. 
- Hej, jestem Josh - powiedział chłopak i wyciągnął do mnie dłoń, którą niepewnie uścisnęłam. 
- Jess - powiedziałam zdenerwowana. Dlaczego ten chłopak mnie tak onieśmielał? 
- Znasz Styles'a?
- Tak. 
- Jesteś tu nowa?
- Mieszkałam na drugim końcu Doncaster. 
- O myślałem, że jesteś z daleka. Co cię łączy z Harry'm? 
- Jesteśmy znajomymi - cały czas pamiętałam, żeby nie powiedzieć za dużo. Zastanawiało mnie dlaczego on się tak doczepił Hazzy.
- No dobrze, dzisiaj dam wam spokój i możecie sobie porozmawiać cicho. Tylko cicho - powiedział nauczyciel. To dla mnie nowość, że nauczyciel robi wolną lekcję. W mojej starej szkole mogliśmy tylko pomarzyć o czymś takim. 
Nawet nie zauważyłam jak przede mną pojawiły się dwie osoby. 
- Hej jestem Meg, a to Austin - powiedziała dziewczyna.
Miała fioletoworóżowe, długie, lekko kręcone włosy i szeroko się uśmiechała. Miała na sobie różową sukienkę w kratkę, przed kolan, długie, czarne podkolanówki i tego samego koloru balerinki z małą kokardką. Była prześliczna.

Chłopak stojący obok niej miał ciemne włosy wystające spod czerwonej czapki i prześliczny uśmiech. Ubrany był w białą koszulkę, szarą bluzę i jeansowe rurki z luźnym krokiem. 
Czy każdy chłopak w tej szkole, w tej części miasta jest taki przystojny? 
- Hej, jestem Jess - uśmiechnęłam się do nich. 
- Chciałam się zapytać, czy pójdziesz z nami na lunch? - zapytała wesoło Megan. 
- Jasne z wielką przyjemnością. 
- Bardzo się cieszę - powiedziała radośnie fioletowo włosa. 
- To do zobaczenia na stołówce - chłopak obdarzył mnie szerokim uśmiechem i razem z dziewczyną odeszli. 
Zauważyłam, że Josh dziwnie mi się przygląda. 
- Coś nie tak? - zapytałam niepewnie. 
- Jesteś bardzo ładna.
- Ummm... dzięki?
- Może odprowadzę cię do domu po szkole?
- Dzięki, ale jadę z Harry'm - jego mina momentalnie się zmieniła. Był zdenerwowany? Wkurzony? To wszystko było jakieś dziwne. On był dziwny. Może mu chodzi o Harry'ego, może wie coś o nim. Muszę się wszystkiego dowiedzieć o Lou i jego przyjaciołach. 
Rozbrzmiał dzwonek. Chwyciłam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Nigdzie nie widziałam Styles'a. Miał na mnie czekać. Wyciągnęłam swój nowy telefon. Muszę przyznać, że ciężko mi idzie obsługa iPhone. W końcu znalazłam numer Hazzy. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam jak odbierze. Po kilku sygnałach usłyszałam automatyczną sekretarkę. No świetnie zostawił mnie. Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do swojej szafki. Zostawiłam w niej swoje rzeczy i udałam się wzdłuż jednego z korytarzy. Nie wiedziałam gdzie idę, ale miałam nadzieję, że spotkam gdzieś Styles'a. Nagle przede mną pojawił się Josh. 
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Eeee... właściwie to nie wiem - zawstydziłam się, a chłopak się zaśmiał. Ej! Jestem w tej szkole od jakieś godziny i chyba mam prawo nie ogarniać?!
- Gdzie chcesz iść? Zaprowadzę cię tam. 
- Właściwie to szukam Harry'ego. Miał na mnie czekać.
- Pewnie już znalazł sobie nową dziewczynę - zakpił.
- Eee co?
- Już mu się pewnie znudziłaś i znalazł sobie nową.
- Mówiłam ci już jakbyś nie pamiętał, że jesteśmy tylko znajomymi - ten chłopak już zaczyna mnie powoli denerwować. - Skąd znasz Harry'ego?
- Może się kiedyś dowiesz.
- Josh?! Czego ty kurwa chcesz od Jess?! - usłyszałam męski głos za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam wkurzonego Zayn'a.
- Nie twoja sprawa Malik! - warknął Josh. Skąd oni się wszyscy znają? Nagle Zayn ustał przy mnie i objął ramieniem. 
- Odwal się lepiej od niej, bo inaczej spotkamy się jeszcze raz i to nie będzie tak miło - warknął Malik. - A teraz spierdalaj stąd Parker! - mój kolega się zaśmiał i odszedł. Stałam tak osłupiała i powoli analizowałam to co się stało. 
- Co ty tu robisz? - zapytałam w końcu.
- Zabieram cię stąd. 
- Jak to? Gdzie Harry? 
- Hazz już czeka ze wszystkimi w domu. Mamy problemy króliczku - chłopak uśmiechnął się zadziornie. Króliczku? Ach tak, czyli od kiedy zobaczył mnie w bieliźnie to będę króliczkiem Playboy'a. Suuuuper...
- Jaki problem? 
- Nie dowiesz się za dużo, ale nie jesteś teraz tutaj bezpieczna - Malik momentalnie spoważniał. Denerwuje mnie to, że wiem tak mało o swoim bracie i jego kolegach. Coś mi grozi, a oni nic mi nie chcą powiedzieć. Czy oni zdają sobie sprawę, że tym milczeniem straszą mnie jeszcze bardziej?
- Jedziemy? - spytałam cicho.
- Chodź - chłopak złapał mnie za nadgarstek i szybko wyprowadził ze szkoły. 
UGH! Znowu stałam się centrem uwagi wszystkich uczniów. Ale wcale się nie dziwię dziewczynom. Zayn jest bardzo przystojny, intrygujący, pociągający i tajemniczy. Chyba nie ma dziewczyny, której Malik by się nie podobał. 
- Styles dał ci wskazówki jak w razie czego masz rozmawiać z innymi na nasz temat? - zapytał nagle Mulat. 
- Tak.
- Ciężko ci jest w tej całej sytuacji?
- Tak.
- Czy ty umiesz powiedzieć coś innego? - spojrzał na mnie z góry. 
- Mhm - jęknęłam, a on się zaśmiał. Od razu się zarumieniłam i spuściłam wzrok. 
- Wskakuj - powiedział chłopak i usiadł na ścigaczu. 
- Co? - zrobiłam wielkie oczy. - Ja w życiu na to nie wsiądę. Nie ma takiej opcji - zrobiłam krok w tył.
- Niech wasza wysokość wybaczy, że nie przyjechałem limuzyną, ale to cholernie ważne i nam się śpieszy. Więc usiądź swoją zgrabną dupą z tyłu, albo posadzę cię siłą. A chyba nie chcesz dodatkowego widowiska. 
Westchnęłam i usiadłam za ciemnookim.
- Kask? - zapytałam.
- Jeśli będziesz się mocno mnie trzymała, to go nie potrzebujesz.
- Jednak wolałabym... - Zayn mi przerwał westchnięciem, złapał moje ręce i oplótł je wokół swojego brzucha. 
- Trzymaj się mocno króliczku - zdążył to powiedzieć i ruszył z piskiem opon. Mocno się wtuliłam w jego plecy i schowałam twarz. Jechaliśmy bardzo szybko. Modliłam się byśmy byli jak najszybciej w domu. Niby nie mieliśmy daleko, ale ta droga bardzo mi się dłużyła....


Hej myszki moje ;* Przepraszam, że tak długo nie wstawiłam rozdziału, ale po pierwsze mam teraz masę nauki i popraw, a po drugie jakoś wena mi się kończy ;c Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, mam nadzieje, że uda mi się to zrobić jakoś we wtorek albo środę. Cały czas piszcie mi swoje TT i jeżeli ktoś  z was pisze opowiadania i chce prowadzić ze mną mój drugi blog to piszcie swoje prace i wysyłajcie je na mój e-mail: sandralewa@onet.pl
Kocham was i dziękuję za wszystkie wasze komentarze ♥ Do następnego ;**






niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 3



Założyłam bluzę i wyszłam na balkon. Usiadłam w kącie i schowałam twarz w kolanach. Usłyszałam dźwięk odpalanej zapalniczki i wydech. Podniosłam głowę i ujrzałam opierającego się o balustradę balkonu Zayn'a....
Odwrócił głowę w moją stronę. W świetle księżyca wyglądał cudownie. Stał oparty bokiem o balustradę i uważnie mi się przyglądał. To było trochę przerażające. Chciałam się odezwać, ale nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
- Czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał ochrypłym głosem.
- Nie mogę zasnąć - skłamałam i otarłam łzy. - A ty?
- To chyba nie twoja sprawa - syknął. - Nie jestem zadowolony, że mieszkasz z nami i jeszcze dzielisz ze mną balkon - rzucił palącego się papierosa i wrócił do swojego pokoju.
Zgasiłam peta i weszłam do pokoju. Ustawiłam budzik i położyłam się do łóżka. Pierwsza noc w domu gangsterów… Bałam się co przyniesie jutro.
O szóstej trzydzieści zadzwonił budzik. Wyłączyłam denerwujące urządzenie i znowu położyłam się spać. Niestety długo nie pospałam. Do pokoju wpadł jakiś dzikus z krzykami i zaczął skakać po moim łóżku.
- Jessi, Jessi wstawaj, jedziemy do szkoły! - krzyczał któryś z chłopaków.
Leniwie otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętego loczka.
- Harry, ja chce spać - jęknęłam i zamknęłam oczy.
- Wstawaj! Nie uwierzysz, będziemy razem w klasie!
- Ale jak to?
- Zapisali mnie do niej, żebym mógł cię pilnować. Postaram się być codziennie, ale nie zawsze będę mógł.
- Mnie pilnować?
- Możesz być w niebezpieczeństwie, Jess.
- Niby dlaczego?
- Są ludzie, którzy zrobią wszystko, by zniszczyć naszą grupę, a ty jesteś dla nich łatwym celem.  Musimy cię chronić, bo jesteś ważna. Teraz ty też jesteś członkiem naszej grupy – grupy? Dobre Harry. Ale jak? Ja mam należeć do ich grupy, do znaczy gangu?! To jest chore. Nie chcę być członkiem gangu.
- Harry, idę się szykować.
- Czekam na dole - chłopak uśmiechnął się i wyszedł.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i założyłam czystą bieliznę. Wróciłam do pokoju, podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś co mogę założyć do szkoły. Wybrałam białą koszulkę z nadrukiem, czarne rurki, jeansową kurtkę i różowa chustę. Zamknęłam szafę i spojrzałam przez okno. Szybko się zakryłam ubraniami i z piskiem uciekłam do łazienki. Pieprzony zboczeniec! Szybko się ubrałam. Umyłam zęby i rozczesałam włosy. Lekko się umalowałam i zeszłam na dół. Z jadalni dobiegały głosy chłopaków, więc tam od razu się udałam.
- Oooo nasza gwiazda Playboy'a - zaśmiał się Zayn. 
- Oooo nasz zboczeniec i podglądacz! - warknęłam i wyciągnęłam z lodówki małą butelkę wody. 
- Czy my o czymś nie wiemy? - zapytał zdziwiony Liam i przyglądał się raz mi, a raz Mulatowi. 
- Zayn mnie podglądał! - warknęłam. 
- Sorry mała, ale balkon jest mój - powiedział uśmiechnięty Malik.
- Poprawka, teraz jest NASZ i nie chcę byś mnie podglądał.
- Mi tam się twój wygląd w bieliźnie bardzo podobał - Mulat odchylił głowę do tyłu i oblizał usta. Muszę przyznać wyglądał bardzo seksownie.
- Ej Malik! To moja siostra i masz jej nie podglądać - rzucił beznamiętnie Lou.
- UGH! Jak ja was nienawidzę! Nie chcę tu mieszkać! - wzięłam jabłko i wyszłam z jadalni. 
Nie wytrzymam z tymi idiotami. Chcę do swojego domu. Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się przede mną Harry.
- Maleńka jedziemy do szkoły - chwycił mnie za rękę i wyprowadził z domu. Wsiedliśmy do drogiego auta w kolorze krwistej czerwieni. Jestem coraz bardziej ciekawa w jaki sposób oni zarabiają. 
- Będziesz ze mną w klasie? - zapytałam.
- Niestety nie mała, ale będę czekał na ciebie pod twoją klasą po każdej lekcji - chłopak się uśmiechnął ukazując w swoich policzkach urocze dołeczki. 
Po niedługim czasie dojechaliśmy do szkoły.  Wjechaliśmy na plac i zaparkowaliśmy na samym końcu. Od razu wszyscy skierowali wzrok na nasz samochód i na to jak z niego wysiadaliśmy. To było dziwne i niezręczne. Chłopak wręczył mi książki i zeszyty i udaliśmy się w stronę wejścia. Przez całą drogę nie opuszczały nas spojrzenia innych i ciche szepty. Loczek objął mnie ramieniem i weszliśmy do środka. 
- Spokojnie mała jestem cały czas przy tobie. 
- Czemu wszyscy tak się gapią?- zapytałam cicho. 
- Pewnie wiedzą kim jestem. Proszę oto kluczyk do twojej szafki - wręczył mi go, a ja spojrzałam na breloczek w kształcie "J". Jestem pewna, że było to srebro, a nie jakiś plastik pomalowany na srebrno. Doszliśmy do rzędu szafek, otworzyłam swoją i zostawiłam w niej książki i zeszyty. Na wewnętrznej stronie drzwiczek od szafki wisiał plan lekcji. Zaczynałam od matematyki. Nie lubię jej, ale zawsze miałam z niej dobre oceny. Wzięłam potrzebne rzeczy, na tą lekcję. 
- Jess musimy pogadać o tym jak masz się tutaj zachowywać - powiedział poważnie Hazz. To było dziwne, bo myślałam, że jest cały czas wesoły i nie umie być poważny. 
- Ok. Teraz? Tu?
- No coś ty. Teraz, ale nie tu. Chodź - chłopak złapał za mój nadgarstek i pociągnął wzdłuż korytarza. Podeszliśmy do ostatnich drzwi. Loczek otworzył je i wciągnął mnie do środka. Było to małe pomieszczenie. Jakiś składzik, czy coś w tym stylu. Chłopak oparł się o ścianę i przegryzł wargę. 
- Gdyby nie to, że jesteś siostrą Lou i, że jesteś taka młoda to byśmy się zabawili - od razu się cofnęłam. Nie sądziłam, że kiedykolwiek mi coś takiego powie. - Spokojnie mała, nic ci nie zrobię, no chyba, że będziesz chciała - uśmiechnął się zadziornie. 
- Ooo.... cczym chciałeś pppogadać? - wyjąkałam.
- Nic ci nie zrobię, nie bój się. Posłuchaj z nikim nie rozmawiaj na temat naszej grupy. Nic nie wiesz...
- Bo tak naprawdę nic nie wiem.
- No i to na razie dobrze. Jeśli już się czegoś dowiesz na nasz temat to masz milczeć. Nie możemy sobie pozwolić, na to by ktoś wiedział dokładnie co robimy. Nie słuchaj też plotek. Ludzie nie wiedzą czym się zajmujemy, dlatego wymyślają najróżniejsze historie. 
- Na przykład?
- Kiedyś słyszałem, że jesteśmy grupą alfonsów i mamy w domu swój własny burdel - zaśmiał się. - Dobra mniejsza o większość. W razie czego masz mój numer to pisz, a ja ci powiem co masz robić.
- Eeee nie mam twojego numeru - przypomniałam mu. 
- Już masz - chłopak z tylnej kieszeni spodni wyciągnął białego iPhone. 
- Co to?
- Twój nowy telefon. Masz w nim numery chłopaków i mój. 
- To jest iPhone wiesz ile to kosztuje?!
- Mała ty nic jeszcze nie wiesz. Posłuchaj, stać nas na zmienianie telefonu codziennie. A teraz lecisz na swoją lekcję, bo zaraz się zaczyna. Gdzie masz?
- Matematyka w siódemce. 
- To zaraz obok. Chodź mała - wyszliśmy z pomieszczenia i poszliśmy wzdłuż korytarza. Podeszliśmy pod klasę, gdzie już zebrało się kilkoro uczniów. Czułam się dosyć nieswojo. Wszyscy patrzyli się na mnie i Hazzę i szeptali coś pomiędzy sobą. Nie lubię być w centrum uwagi. Złapałam Harry'ego za nadgarstek. 
- Zabierz mnie stąd błagam - wyszeptałam do ucha chłopaka, a on objął mnie ramieniem i się zaśmiał. Co w tym kurwa jest śmiesznego?!
- O nie. Dasz radę Jess - Styles zdążył to powiedzieć i zadzwonił dzwonek. - Dobra piękna, ja lecę do siebie na lekcję. Będę na ciebie tutaj czekał. 
Do klasy wszedł nauczyciel, a Hazz wepchnął mnie do środka i jakby nigdy nic odszedł....


Hej :) O to moja pierwsza notka. Na początku BAAAAAAAAAAARDZO wam dziękuję za wszystkie komentarze. Czytam je z wielkim uśmiechem i cieszę się, że komuś się podoba to co piszę. A jeśli chcecie to podawajcie swoje TT, a ja będę informowała was na bieżąco o kolejnych rozdziałach. Też bardzo serdecznie zapraszam was na ff mojej przyjaciółki o Niall'u
Rozdziały będę wstawiała co 2-3 dni :)
Do zobaczenia niedługo! Kocham was aniołki ♥

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 2

Usiadłam na łóżku i wspominałam te cudowne lata spędzone tutaj. Pierwszy dzień w podstawówce, potem gimnazjum. Pierwsze nocowanie z koleżankami, pierwsze zaproszenie chłopaka do domu... Trochę się rozmarzyłam. Nagle poczułam mocne szarpnięcie za ramię...
- Ej! Obudź się! - powiedział męski głos na co podskoczyłam i odwróciłam się w stronę tej osoby.  Przede mną stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak z ciemnymi, perfekcyjnie ułożonymi włosami.
- K...kkkim ttty j... jesteś? - wyjąkałam.
- Liam. Jestem kolegą Lou. Sorry, że cię tak mocno szarpnąłem, ale w ogóle nie reagowałaś. Jesteś gotowa?
- Ttt...ta...tak - czemu się tak jąkałam?
- Nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobię. A ty jak masz na imię piękna?
- Jessica - powiedziałam niepewnie.
- Chodź mała, jedziemy - chłopak lekko złapał mnie za bolące ramię, na ca zareagowałam cichym syknięciem. - Boli cię? - kiwnęłam twierdząco głową. Liam zdjął ze mnie marynarkę i przyjrzał się mojej ręce. - Co za skurwiel ci to zrobił?! - syknął, a ja spuściłam wzrok. - Jess kto ci to zrobił? - zapytał tym razem spokojnie.
- Lou - szepnęłam.
- Co kurwa?! Jak? Kiedy?
- Dzisiaj jak nie chciałam wyjść ze sądu razem z nim - spojrzałam na swoje przedramię, było całe zaczerwienione. Widoczne były odciski palców Louis'a. Już pojawiał się fioletowy odcień siniaka. Zabrałam chłopakowi marynarkę i założyłam ją ostrożnie.
- Zajebię chuja za to co ci zrobił, jedziemy - brunet wziął moje dwie torby na ramię, w jedną rękę wziął trzecią torbę i walizkę. Chwyciłam klucze i ostatni raz spojrzałam na mieszkanie. Zamknęłam drzwi i wyszliśmy z klatki. Przede mną stał drogi, czarny samochód. Skąd oni mieli tyle kasy? Li wsadził moje bagaże do bagażnika i wsiadł do auta.
- Porozmawiamy? - zapytałam niepewnie, gdy chłopak ruszył.
- O czym?
- O Lou, tobie, jego kolegach z którymi mieszka.
- W domu mieszka Lou, ja, i jeszcze dwóch chłopaków, których dzisiaj poznasz.
- Skąd macie tyle kasy?
- Tomlinson ci nie powiedział? - pokiwałam przecząco głową. - Ech prędzej, czy później się i tak dowiesz. Zajmujemy się nielegalnymi rzeczami. Przepraszam, ale więcej powinien powiedzieć ci Tommo.
- Dlatego czasami nie będę mogła chodzić do szkoły?
- Czasami możemy mieć kłopoty, więc wtedy wyjedziesz z jednym z nas za miasto, gdzie będziesz bezpieczniejsza.
- Co się wtedy z wami dzieje? Kim wy właściwie jesteście?
- Ech... Chłopaki należą do gangu.
- Chłopaki, a ty?
- Ja nie, choć można powiedzieć, że tak. Pomagam im czasami.
Co?! Gang?! W jakie gówno ja wpadłam? Jestem siostrą GANGSTERA... Jestem pewna, że gdyby rodzice o tym wiedzieli, to nie wysłaliby mnie do niego. Jeszcze nie wiem czym się zajmują, a już się boję tego co mnie czeka. Nie chcę z nimi mieszkać. Nie chcę mieć nic wspólnego z członkami gangu. 
- Spokojnie mała. w razie czego masz mnie - chłopak uśmiechnął się i wjechał do podziemnego garażu. Wysiedliśmy z auta, a Li wziął moje bagaże.
- Li ja nie chcę tam iść - powiedziałam cicho.
- Nic ci nie będzie. Chodź - lekko mnie pchnął do przodu i udaliśmy się do schodów.
Bałam się tego, co tam mnie spotka, tego co mi się stanie. Ledwo szłam w górę. Im byliśmy wyżej tym bardziej się trzęsłam.
- Otwórz drzwi - powiedział chłopak.
Drżącą ręką sięgnęłam po klamkę i lekko ją nacisnęłam. Znaleźliśmy się w korytarzu, gdzie chłopak zostawił moje rzeczy. Dom był dobrze urządzony i nawet nie chcę wiedzieć ile on kosztował.Bardzo mi się podobał ten dom, ale to nie zmienia faktu, że mnie przeraża.
- Jesteśmy! - krzyknął Liam. Weszliśmy do salonu, a ja zesztywniałam. Poza nami było tam jeszcze dwóch chłopaków i Louis.
- W końcu - burknął mój brat. - Jess to jest Harry - wskazał na młodego chłopaka z burzą brązowych loków na głowie i ślicznymi zielonymi oczami. - A to jest Zayn, brat Liama - pokazał na wysokiego, wytatuowanego Mulata. Wcale nie był podobny do swojego brata. Każdy z tych chłopaków miał masę tatuaży i perfekcyjnie ułożone włosy. Wyglądali jak modele. I pewnie bym tak o nich myślała, gdyby nie fakt, że wiem o ich gangu.
- Hej piękna! - powiedział Harry i mnie przytulił.
- Eeee hej - jęknęłam zawstydzona.
- Młoda pokażę ci twój pokój - burknął Lou.
- Poczekaj! - przerwał Liam. - Musimy pogadać Tomlinson! - warknął Li i wyszli do innego pokoju.
Czułam się nieswojo z dwoma, obcymi gangsterami. Zaintrygował mnie Zayn. Siedział na kanapie, wcale się nie odzywał i dokładnie mi się przyglądał. To było dziwne. Nagle usłyszałam krzyki Liama za ściany "Pojebało cię kurwa do reszty?! Widziałeś siniaka, którego jej zrobiłeś?! Jest kurewsko wystraszona, a ty odpierdalasz takie rzeczy?! To jest twoja siostra do kurwy nędzy!" Wzdrygnęłam się, gdy poczułam dłoń Loczka na ramieniu.
- Spokojnie piękna - szepnął mi do ucha, a ja momentalnie się spięłam.
- Styles przestań ją napastować - w końcu odezwał się Mulat.
Miał taki seksownie zachrypnięty głos. Chłopak cały czas mi się przyglądał. Ja też zaczęłam mu się przypatrywać. Miał ciemne włosy, postawione do góry, czarne jak węgielki oczy i pełne usta. Ubrany był w białą koszulkę, czarną skórę i spodnie tego samego koloru. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Był śliczny. Nagle do nas dołączyli Li i Lou.
- Jessica za mną! - syknął Tomlinson, za co został dosyć mocno uderzony w ramię od Liam'a. - Jess chodź - powiedział spokojniej, wziął wszystkie moje bagaże i udał się na górę. Niepewnie się ruszyłam i poszłam za nim. Weszliśmy na piętro i podeszliśmy do przedostatnich drzwi na korytarzu.
- Ten ostatni pokój należy do Zayn'a - pokazał na drzwi. - A to twój - pchnął drzwi i weszliśmy do ślicznego białego pokoju. Rozejrzałam się po nim dokładnie. Duże łóżko z masywnymi, szklanymi kolumnami od razu mi się spodobało. Świetnie wyglądały czarne kwadraciki ponaklejane na ściany i sufit. Obok łóżka stały dwie szafki nocne i duży, chyba wygodny, różowy fotel. Na ścianach wisiało kilka obrazów w nowoczesnym stylu. Po drugiej stronie pokoju stała duża biała szafa z czarnymi elementami i biurko. Podeszłam do wielkich drzwi balkonowych. Otworzyłam je i wyszłam na balkon. Widok był cudowny. Spojrzałam w dół... Basen? Był cholernie duży, zresztą jak wszystko w tym domu.
- Podoba ci się? - zapytał po pewnym czasie Louis.
- Bardzo. Jest prześliczny. Postarałeś się.
- To nie moja praca. Urządziła go moja dziewczyna Gabriella.
- Podziękuj jej.
- Sama to zrobisz. Pewnie niedługą ją poznasz.
- A te drzwi? - wskazałam na drzwi przy szafie.
- Łazienka, należy tylko do ciebie, a balkon dzielisz z Zayn'em.
- Emmm... okay.
- Jess... - zaczął niepewnie mój brat.
- Tak?
- Przepraszam, za moje wcześniejsze zachowanie.
- Nie ma sprawy - chciałam zapytać o gang, ale się bałam. Bałam się jego reakcji, tego czego się dowiem. Wolałam na razie żyć w nieświadomości.
- Jessica czeka nas poważna rozmowa, ale to za jakiś czas, jak się wszyscy przyzwyczaimy do tej nowej sytuacji.
- Dobrze - powiedziałam cicho.
- Jess nie bój się mnie. Już nic ci nie zrobię - podszedł do mnie, lekko przytulił i szybko się odsunął.
- Lou możemy pogadać? - spytałam niepewnie, a moje pytanie chyba trochę zdziwiło chłopaka.
- O czym?
- O nas. O tym co nas łączy.
- Ech... Ok siadaj - pokazał na łózko. Szybko zrobiłam to co mi kazał. On przesunął fotel i usiadł naprzeciwko mnie. - Słuchaj i nie przerywaj mi - warknął. - Dwadzieścia lat temu jeszcze nasz ojciec był z moją matką. Byli ze sobą szczęśliwi, po dwóch latach ich bycia ze sobą urodziłem się ja. Byli ze sobą potem jeszcze rok, a potem ojciec poznał twoją matkę i odszedł do niej. Po tym razem z mamą przeprowadziliśmy się do Londynu. Sześć lat temu moja mama umarła na raka mózgu, a ja trafiłem do domu dziecka, bo miałem 17 lat, ale uciekłem i przyjechałem tutaj.
- Nienawidzisz mnie, prawda? - spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Jak byłem młodszy to i owszem, ale z czasem to przeszło. Ty nie jesteś winna, urodziłaś się znacznie później - brunet lekko się uśmiechnął.
- Eeee... A Zayn i Liam? Nie są do siebie podobni.
- Masz rację. Rodzice Li zaadoptowali Zayn'a jak miał  piętnaście lat, dlatego też jest dosyć skryty w sobie. Niewiele osób coś o nim wie. Jest zamknięty w sobie, ale jeśli chodzi o kontakty z kobietami to jest bardzo otwarty. Nie powiem ci niczego więcej i nie wypytuj się o to Zayn'a. Jak będzie chciał to sam ci powie.
- No ok.
- Jest już późno. Szykuj się do spania, jutro idziesz do szkoły.
- Do mojej starej szkoły?
- Hahaha nie. Jest tutaj niedaleko znacznie lepsza i tam cię zapisałem. A i jeszcze jedno. Zawsze któryś z nas będzie ciebie zawodził i odbierał ze szkoły. Nie możemy ryzykować - chodziło mu o sprawy gangu? Ale co ja mogę mieć z tym wspólnego? Zaczynam się bać tego wszystkiego coraz bardziej. Chłopak wstał i poszedł do drzwi. - Dobranoc młoda.
- Dobranoc Lou - mój brat lekko się uśmiechnął i wyszedł.
Spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodziła dwudziesta trzydzieści. Postanowiłam się rozpakować. Po dwudziestej pierwszej piętnaście wszystko było na swoim miejscu, poza jedną torbą z ubraniami, której już nie chciało mi się rozpakowywać. Wsunęłam ją pod łóżko. Ubrania które ze sobą zabrałam nie zapełniały nawet jednej piątej tej szafy. Z walizki wyciągnęłam laptopa i położyłam go na biurku.
Z szafy wyciągnęłam dużą, luźną koszulkę i weszłam do łazienki. Boże ona była piękna. Duża, przestronna i błękitna. Położyłam bieliznę i koszulkę na szafce, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. W tej łazience miałam i prysznic i wannę. Boże czuję się jak w raju. Odkręciłam ciepłą wodę i chwyciłam żel do kąpieli o zapachu truskawkowym, który stał na półce. Po piętnastu minutach wyszłam z kabiny. Wytarłam się i ubrałam swoją "piżamę". Podeszłam do umywalki i umyłam zęby.
Wróciłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na zdjęcie, które przywiesiłam na tablicy nad biurkiem. Ja, mama i tata, dzień przed wypadkiem.... Byliśmy tacy szczęśliwi. Mimowolnie zaczęłam płakać. Nie chcę tu być. To prawda dom jest prześliczny, ale chcę być z rodzicami. Dlaczego ja nie umarłam? Rozryczałam się na dobre. Założyłam bluzę i wyszłam na balkon. Usiadłam w kącie i schowałam twarz w kolanach. Usłyszałam dźwięk odpalanej zapalniczki i wydech. Podniosłam głowę i ujrzałam opierającego się o balustradę balkonu Zayn'a....

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 1

Siedziałam przy sali, w której sędzia miał odczytać testament, a w mojej głowie cały czas krążyły słowa lekarza sprzed tygodnia "Przykro mi, nic więcej nie mogliśmy zrobić". Osiem dni temu, moi rodzice mieli wypadek samochodowy. Najgorsze było to, że byłam tego świadkiem.

Wracałam z rodzicami z galerii i poprosiłam ich by wysadzili mnie kilka przecznic wcześniej od naszego domu. Umówiłam się wtedy z moją koleżanką na kawę. Wysadzili mnie na skrzyżowaniu, kiedy mieli czerwone światło. Pomachałam im przed ruszeniem. Nagle zapaliło się zielone światło i ruszyli. Drogę zajechał im szybki, drogi, sportowy, jasnozielony samochód. Mój tata próbował jakoś zapanować nad sytuacją i skręcił w lewo uderzając w budynek. Moje serce w tamtym momencie przestało bić. Pełno osób zbiegło się do auta moich rodziców, a ja stałam jak wryta. Po chwili doszłam do rzeczywistości i podbiegłam do miejsca wypadku. Pamiętam, że krzyczałam, płakałam i się modliłam by nic im nie było. Potem wszystko działo się tak szybko. Zawieźli ich do szpitala, byli w bardzo złym stanie, ledwo przytomni. Zdążyli razem z kolegą ojca, adwokatem spisać testament, o czym dowiedziałam się po fakcie. Zdążyli złożyć podpisy pod dokumentem i ich stan gwałtownie się pogorszył. Lekarze zabrali ich na blok operacyjny. To były najdłuższe godziny w moim życiu. Niestety lekarzom nie udało się ich uratować....
Byłam zdruzgotana. Myślałam co teraz będzie ze mną? Mam dopiero 16 lat, nie mam już żadnej rodziny, a do domu dziecka nie chciałam trafić.

- Zapraszam na salę. - powiedziała pani adwokat.
Podniosłam się z krzesła i poszłam za nią. Poza mną na sali był szef ojca, przyjaciółka mamy i chłopak... Miał góra 25 lat, brązowe włosy, mogę stwierdzić, że wyglądał jak typowy Bad Boy. Kim on jest? Wydaje mi się, że skądś go kojarzę.
Sędzia zaczął odczytywać testament, a zaraz po tym ostatnią wolę rodziców. Cały czas czułam na sobie wzrok nieznajomego.
- Chcemy by naszą córką Jessicą Tomlinson zajął się jej przyrodni brat Louis Tomlinson. Im też zapisujemy nasz cały majątek i mieszkanie...
- Co?! - krzyknęłam - Jaki brat? Ja nie mam brata.
- Kochanie przykro mi, że w taki sposób się tego dowiadujesz, ale masz przyrodniego brata. - powiedziała przyjaciółka mojej mamy.
Jak? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
- Dziękuję, to wszystko - powiedział sędzia.
Ja szybko się podniosłam z fotela i z płaczem wybiegłam na korytarz. Usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach. Ukrywali przede mną brata. I to był syn mamy czy taty? Na krześle obok mnie usiadł ktoś. Lekko podniosłam wzrok na osobę siedząca obok. To był ten chłopak z sali.
- Nie rycz. Ogarnij się, bo nie pokażę się z tobą na mieście - warknął.
- Co proszę?
- Nie będziemy mieszkać w twoim mieszkaniu. Jedziemy po twoje rzeczy i do mnie.
- O co ci chodzi? Nigdzie z tobą nie jadę.
- Słuchaj gówniaro ja też nie jestem szczęśliwy z faktu, że muszę się tobą zajmować...
- Ty jesteś Louis?
- Tak, we własnej osobie.
- Mam z tobą mieszkać?
- Ze mną i moimi kumplami w naszym domu.
- Co? A co z moim mieszkaniem?
- Posłuchaj. Ja nie będę mieszkał w bloku. Poza tym muszę mieć stały kontakt z kilkoma chłopakami i dlatego z nimi mieszkam. To twoje mieszkanie może zostać, ale ty masz mieszkać u mnie.
- Nie chcę mieszkać z tobą i twoimi kolegami.
- Ja też kurwa nie chcę z tobą mieszkać! Masz się mnie słuchać gówniaro - chłopak wstał, z całej siły złapał mnie za przedramię i siłą wyprowadził z budynku.
- Puść mnie! To boli! - próbowałam mu się wyrwać, ale on tylko zacisnął swoją dłoń na mojej ręce. Zaciągnął mnie do czerwonego, drogiego auta. Otworzył drzwi, wepchnął mnie do środka siłą i zatrzasnął za mną drzwi. Sam zajął miejsce za kierownicą i ruszył z piskiem opon.
- Nie życzę sobie żebyś mnie tak traktował!
- To nie jest kurwa koncert życzeń! Masz się mnie słuchać i koniec dyskusji bachorze! - warknął skupiając się na drodze.
Ten chłopak mnie przeraża. Kim on jest? Wydaje się być bardzo niebezpieczny. Bije od niego taka dziwna aura.  Boję się odezwać, zrobić jakikolwiek ruch, by tylko go nie złościć bardziej. Po tym jak mnie "wyprowadził" z sądu nie mogę się go nie bać.
Dotknęłam lekko swojego prawego przedramienia, czego od razu pożałowałam. Cicho syknęłam z bólu. Będę miała na pewno wielkiego siniaka.
- Nie dotykaj, bo będzie bardziej bolało - powiedział beznamiętnie mój brat.
- Mogę o coś zapytać? - zapytałam cicho.
- O co? - spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i wrócił do widoku za przednią szybą.
- Ile masz lat?
- Więcej niż ty - zaśmiał się.
- Nie no coś ty? A mnie zaskoczyłeś - powiedziałam ironicznie.
- Dwadzieścia trzy - burknął. - A ty? - wooooooooooooow! Czy on właśnie zaczyna normalną rozmowę?
- Szesnaście skończyłam miesiąc temu.
- Czyli chodzisz do szkoły... - urwał i pogładził swoją brodę.
- Tak, a co?
- Będzie się zdarzało, że nie będziesz chodziła do niej przez kilka dni.
- Co? Dlaczego?
- Dowiesz się w swoim czasie - dojechaliśmy pod mój blok. - Idź spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Za godzinę ktoś po ciebie przyjedzie.
- Ktoś? Nie ty?
- Mam sprawę do załatwienia. Podeślę po ciebie mojego kumpla. Pamiętaj za godzinę - wysiadłam z auta, a on od razu odjechał.
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do klatki. Szybko się znalazłam na drugim piętrze. Weszłam do mojego mieszkania.
Salon połączony z małą, jasną kuchnią, sypialnia rodziców, łazienka i mój pokój. Weszłam do ostatniego pokoju. Niewielki pokój z fioletowoczarnymi ścianami i dwuosobowym łóżkiem. Będzie mi brakowało tego mieszkania. Spędziłam w tym mieszkaniu prawie 10 lat. Zabrałam się za pakowanie ubrań, pamiątek drobiazgów i rzeczy do szkoły. Miałam wziąć najważniejsze rzeczy, więc się zmieściłam w dwie walizki dużą i małą i dwie średnie torby. Usiadłam na łóżku i wspominałam te cudowne lata spędzone tutaj. Pierwszy dzień w podstawówce, potem gimnazjum. Pierwsze nocowanie z koleżankami, pierwsze zaproszenie chłopaka do domu... Trochę się rozmarzyłam. Nagle poczułam mocne szarpnięcie za ramię...

sobota, 3 maja 2014

Prolog



Siedziałam w pokoju czytając gazetą, gdy usłyszałam krzyk z dołu.
- Jessica! - to był Lou.
Wstałam i poszłam na dół.  Nie wiedziałam o co mu może chodzić.  Znalazłam Louisa w kuchni siedzącego przy blacie.
- Tak? - zapytałam niepewnie.
- Dobrze, że jesteś musimy pogadać - zaczął poważnie. O kurwa mam się bać?
- O czym?
- Dołączysz do gangu - to nie było pytanie. To było stwierdzenie. No chyba go pogięło. Ja w gangu? Hahahaha dobre braciszku. 
Stałam osłupiała i wpatrywałam się w oczy chłopaka.
- Louis ja tego nie zrobię - wyszeptałam z lekkim strachem w głosie. Nie wierzę, że mi to zaproponował. Mniej więcej orientuję się czym on się zajmuję, ale po co w tym wszystkim ja? Nie nadaję się do ich gangu. 
- Słuchaj młoda. Jesteś pod moją opieką, utrzymuję cię. Uwierz ten cały "majątek" naszego ojca i twojej matki starczyłby ci góra na rok. A teraz to wszystko co masz u mnie jest sto razy droższe, niż to co daliby ci rodzice. Musisz mi jakoś się odpłacić, a teraz zdarza się wyśmienita okazja - powiedział to z tym swoim denerwującym uśmieszkiem.
Prawdę mówiąc to on miał rację. Na rzeczy, które mam tutaj nigdy by mnie nie było stać.
- Ummmm okay... Co mam robić? - zgodziłam się nie pewnie. 
- Grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się zadziornie...