wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 19

Otworzyłam zmęczona oczy. Woda była bardzo zimna, a ja obolała. Zasnęłam w wannie. No super. Wyszłam z niej i wytarłam się. Założyłam szlafrok, bieliznę i wyszłam z łazienki. Rzuciłam się na łóżko i od razu mój wzrok powędrował na balkon. Nie było go. Pewnie cały czas śpi. Westchnęłam cicho i wsunęłam się pod kołdrę. Zamknęłam oczy oddając się w objęcia Morfeusza...


Obudziłam się wyspana i wypoczęta. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Spojrzałam na balkon. Za oknem było dziwnie jasno. Chwyciłam telefon i sprawdziłam telefon.
- Dziesiąta dwadzieścia?! Kurwa, kurwa, kurwa zaspałam! Czemu nikt mnie nie obudził?! - zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki.
Szybko umyłam zęby i twarz. Rozczesałam włosy i wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy pierwsze z brzegu spodnie i koszulkę. Ubrałam się i podbiegłam do biurka chwytając zeszyty. Na książce leżała kartka. Wzięłam ją i zaczęłam czytać w pośpiechu.
Warknęłam pod nosem. Serio Lou?! Ja tu się śpieszę, a nie muszę iść do szkoły. Jestem ciekawa co się stało. Zostawiłam w spokoju przybory szkolne i wyszłam z pokoju. W całym domu panowała grobowa cisza. Nigdy tu tak nie było. Zawsze chłopaki gadali, hałasowali albo chociaż był włączony telewizor lub muzyka. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki jogurt. Wzięłam łyżeczkę i udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach szukając czegoś ciekawego. Ech rano nic specjalnego nie leci. Zostawiłam MTV i zaczęłam zajadać się swoim truskawkowych jogurtem. Zastanawia mnie czy zobaczę dzisiaj Zayn'a i czy będzie w takim samym stanie co wczoraj. Chciałabym go zobaczyć i usłyszeć jego zachrypnięty głos. Z drugiej strony wiem, że jeśli się spotkamy i będzie on trzeźwy, to będziemy musieli pogadać o tym co się stało. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Wiem. Wiem, że wybaczę mu... W zasadzie chyba już mu wybaczyłam. Ale rozmowa nas nie ominie i to może wszystko skomplikować. Wzięłam głęboki wdech i oparłam głowę o zagłówek sofy. Za często myślę o Zayn'ie. Ciekawe, czy on myśli o mnie? Czy jestem dla niego kimś ważnym? Chciałabym, żeby tak było.
Wyłączyłam telewizor jakoś po trzynastej. Weszłam po schodach na górę i zamarłam. Stał dosłownie kilka metrów ode mnie. Miał na sobie te same ubrania co wczoraj. Widoczniejszy był też jego zarost, który był gęstszy niż zwykle. Włosy miał w nieładzie, a jego oczy spuchnięte. Było mi go tak szkoda.
Do moich oczu napłynęły łzy. Nie myślałam zbytnio i wyciągnęłam w jego stronę ręce.Widziałam jego wahanie, ale po chwili przytulił mnie. Znowu czułam się bezpieczna. Nie odzywaliśmy się ani słowem. On coraz mocniej mnie obejmował i usłyszałam, że płacze. Sama pozwoliłam by moje łzy popłynęły po policzkach. Bardzo mi go brakowało. Wszystko odeszło. Najważniejsze było dla mnie to, że znowu ma mnie w swoich umięśnionych ramionach. Wiedza, że on przeżywał to bardziej niż ja dobijał mnie jeszcze bardziej. Pozwoliłam osobie, którą kocham cierpieć.
- Brakowało mi ciebie - powiedział tak cicho, że sama nie byłam pewna czy tego sobie nie wymyśliłam.
- Mi ciebie też - szepnęłam i zamknęłam oczy.
Staliśmy tak dosyć długo. Sama nie wiem czy minęło kilka sekund czy minut. Nie płakaliśmy już. Słyszałam tylko przyspieszone nasze oddechy.
- Jess powinniśmy porozmawiać - powiedział i poczułam jak jego mięśnie spięły się.
Bał się. Bał się tej rozmowy, tak samo jak ja. Miałam mu za złe, że zepsuł tą wspaniałą chwilę. Westchnęłam cicho.
- Proszę nie teraz - jęknęłam drżącym głosem.
- Przepraszam maleńka - wyszeptał w moje włosy.
- Przepraszam pogadamy kiedy indziej - musnęłam ustami jego szyję i odsunęłam się od niego.
Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i weszłam do swojego pokoju. Usiadłam na podłodze i skuliłam się. Schowałam twarz w kolanach i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam. Mogłam przecież stać tam z nim teraz i tulić się do niego.

Cały wczorajszy dzień spędziłam w pokoju. Myśląc o tym wszystkim.
Obudziłam się rano i przygotowałam się do szkoły. Dzisiaj na szczęście Harry zawozi mnie do szkoły, choć podobnie ma od razu jechać coś załatwić. Trudno. Ubrałam się w czarne rurki i szarą bluzę. Chwyciłam swoją torbę i zeszłam na dół gdzie czekał na mnie Styles. Uśmiechnęłam się do niego lekko i poszliśmy do garażu. Wsiedliśmy do auta i chłopak odpalił samochód. Całą drogę milczałam. Harry próbował w jakiś sposób wciągnąć mnie do rozmowy z marnym skutkiem, więc po jakimś czasie odpuścił. W mojej głowie cały czas siedział Malik. Tak bardzo mi go brakowało i chciałam znowu go czuć blisko siebie. Czuć ciepło jego ciała, bicie jego serca i przyspieszony oddech. Chciałam tylko mieć za sobą tą rozmowę. Wiem, że Zayn nie odpuści i choć na pewno jest to dla niego równie ciężkie jak dla mnie, ale on chce ją przeprowadzić.
Poczułam jak ktoś mną potrząsa. Odrzuciłam wszystkie myśli i spojrzałam na Harry'ego.
- Co z tobą? Mówię od kilku minut, że jesteśmy na miejscu, a ty nic. Wszystko okay?
- Ummm tak tak. Zamyśliłam się tylko - spuściłam głowę na swoje dłonie.
- Jesteś dziwnie milcząca ostatnio.
- Jest dobrze - uśmiechnęłam się blado. - Pójdę już. Pa Hazz - dałam chłopakowi buziaka w policzek i wysiadłam z auta.
Chłodne powietrze owiało moje ciało. Nie było dzisiaj zbyt ciepło. Weszłam do budynku i udałam się na pierwsze piętro, gdzie była pracowania geograficzna. Usiadłam pod klasą i znowu się zamyśliłam. Chciałabym by Zayn przyjechał po mnie i zabrał na kilka dni do tego domku w lesie.
Po kilku minutach obok mnie usiadł Austin i Josh.
- Hej - powiedzieli radośnie razem.
- Cześć - odpowiedziałam z udawanym uśmiechem.
- Czemu cię wczoraj nie było? - zapytał Austin.
- Nie czułam się najlepiej - skłamałam.
Nie miałam ochoty rozmawiać z nimi. Z nikim nie miałam ochoty. Modliłam się tylko by ten dzień wreszcie się skończył. Na moje szczęście zadzwonił dzwonek. Wstałam z ławki i poszłam do klasy. Usiadłam na swoim miejscu, a obok mnie pojawiła się Nicole.
Nicki to śliczna brunetka z dużymi piwnymi oczami. Była chyba najładniejsza w całej szkole. On dobrze wiedziała, że jest piękna i wykorzystywała to. Usiadła obok mnie. Miała na sobie brązową bluzkę, jeansy i bordową czapkę.
- Hej - powiedziała z uśmiechem.
- No hej - odwzajemniłam gest.
- Nie miałyśmy okazji jeszcze porozmawiać, a szkoda, bo wydajesz się być bardzo miła - powiedziała radośnie.
Nie wiem jak ona to robi, ale za każdym razem, gdy ją widziałam w szkole była uśmiechnięta. W sumie miała piękny uśmiech, więc mogła go pokazywać cały czas.
- No jeszcze nie miałyśmy okazji...
- Nie obrazisz się jak będę z tobą siedzieć na tej lekcji?
- Jasne, ze nie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Proszę o cieszę - powiedział nauczyciel geografii wchodzący do klasy.
Westchnęłam i zaczęłam notować to co mówił mężczyzna. Na szczęście lekcja wyglądała, tak, że zapisaliśmy pół strony w zeszycie, a później kazał nam tylko słuchać.
Po długich czterdziestu pięciu minutach zadzwonił dzwonek. Spakowałam swoje rzeczy i poszłam pod klasę obok, gdzie mieliśmy godzinę wychowawczą. Dla mnie powinny być tylko godziny wychowawcze zwłaszcza, że mamy fajnego nauczyciela. Siedziałam na ławce, gdy podeszła do mnie Nicole. Uśmiechnęła się i usiadła obok.
- Co powiesz na wspólny lunch? - zapytała.
- Teraz?
- No nie za godzinę. Myślę, ze fajnie byłoby się poznać.
- Chętnie - w sumie to się ucieszyłam, bo nie będę musiała siedzieć z Megan.
- Bardzo się cieszę - pisnęła.
Rozmawiałyśmy chwilę, gdy podszedł do naszej klasy nasz klasowy kujon.
- Ekhem pan Owen kazał wam przekazać, że będziemy lekcję mieli na sali gimnastycznej - powiedział dumnie, tak jakby był z siebie dumny, że to jego przysłał nauczyciel.
Wszyscy się podnieśliśmy z miejsca i poszliśmy na salę. Nasz nauczycie Jerry Owen miał około dwudziestu pięciu lat i uczył wuefu. Był naszym wychowawcą i chyba każda klasa nam tego zazdrości. Jest młody, więc nas rozumie. Nie robi nam afer o byle co i w sumie możemy pogadać z nim jak z kolegą. Gdy znaleźliśmy się na sali, nasz nauczyciel zostawił hantle i podszedł do nas z uśmiechem. Jak to on był w samych spodenkach i miał przewieszony ręcznik przez ramię. Lubił chyba się chwalić swoim ciałem. Miał czym, więc nie widzę w tym problemu. Gorzej jakby był to stary, gruby facet z włosami na klasie i plecach... Skrzywiłam się na tą myśl. No ale nasz pan Owen podobał się dziewczynom i to go nie krępowało.
- Siadajcie - powiedział siadając na krześle, a my na podłodze przed nim.
Obok mnie usiadła Nicki, a po drugiej stronie Josh, który uśmiechnął się do mnie.
- No to klaso mamy trochę spraw do załatwienia. Na początek Jess cieszę się, że jesteś z nami i dobrze ci z nami - powiedział mężczyzna patrząc na mnie z uśmiechem.
Zarumieniłam się i spuściłam wzrok. Poczułam rękę na swoim ramieniu rękę. Spojrzałam na Josha, który tylko się uśmiecha i przyciąga mnie bliżej obejmując. To było trochę dziwne. Nagle w mojej głowie odezwały się słowa Austina "widać jak na ciebie patrzy. Podobasz mu się."
Odrzuciłam tą myśl od siebie i skupiłam się na tym co mówi nauczyciel.
- Słuchajcie pewnie się ucieszycie, bo jutro odbędzie się w naszej szkole dyskoteka - wszyscy zaczęli nagle gadać, komentować i ustalać w co się ubiorą. - Ej! Wysłuchajcie mnie, a później dam wam wolną chwilę. Trochę tych informacji mam wam do przekazania.Wracając do jutrzejszej imprezy. Możecie zabrać ze sobą osobę towarzyszącą spoza szkoły. Wiem co byście chcieli robić, więc proszę nie przesadzajcie z alkoholem. Po drugie dzisiaj macie skrócone lekcję. Macie potem matematykę i angielski, a później do domu - wszyscy się ucieszyli. - I ostatnia informacja. Mam już plan wycieczki, która odbędzie się w maju. Jedziemy do Londynu. Wiem, że nie będziecie chcieli zwiedzać za dużo i chcecie się tylko bawić, więc wybrałem Londyn. Jakieś pytania?
- Na ile dni? - zapytał Austin.
- Trzy. Nie ma więcej pytań? Nie, to macie teraz chwile dla siebie - powiedział mężczyzna i wrócił do swoich hantli.
- Jejku tak się cieszę na tą imprezę i wycieczkę - pisnęła zadowolona brunetka.
- Ja w sumie też - uśmiechnęłam się.
- Wiesz już kogo zabierzesz? - wtrącił się Josh.
- Nie wiem jeszcze - wzruszyłam ramionami.
Od razu pomyślałam o Liam'ie albo Harry'm. Będę musiała o tym pomyśleć.
Po tej lekcji udałam się z Nicki na stołówkę. Wzięłyśmy tacę z jedzeniem i usiadłyśmy przy stoliku, który stał na środku pomieszczenia. Miałyśmy idealne miejsce na wszystkich... A wszyscy mieli idealny widok na nas. Z brunetką od razu złapałyśmy wspólny język. Dużo się śmiałyśmy. Zaczęłyśmy obgadywać innych uczniów.

Podobało mi się to, że dziewczyna była szczera do bólu i na dodatek zabawna. Czułam się jakbym znała ją kilka dobrych lat. Cieszę się, że znam kogoś takiego.
- Spotkamy się jutro przed imprezą przed szkołą? - zapytała.
- No okay. Wiesz z kim pójdziesz?
- Hmm mam na oku jednego chłopaka. Mieszka niedaleko mnie i jest bardzo przystojny. Mam nadzieję, że mi się uda go zaprosić.
- Uda ci się jestem o tym przekonana - uśmiechnęłam się.
- A ty z kim masz zamiar przyjść?
- Myślę o którymś z kolegów mojego brata.
- No, no Jess - spojrzała na mnie i razem się zaśmiałyśmy.
Gdy tak rozmawiałyśmy wzięłam telefon i napisałam szybko sms, że kończę wcześniej i żeby ktoś po mnie przyjechał, Nacisnęłam "wyślij", usunęłam tą wiadomość i zaczęłam się do kogo ją wysłałam. Cholera głupia jestem.
Lekcje szybko minęły. Pod szkołą rozstałam się z Nicole i każda z nas poszła w inną stronę. Poszłam na parking i zaniemówiłam. To niemożliwe.
Na parkingu stał czarny samochód. Na jego masce leżał wielki bukiet z chyba pięćdziesięciu łososiowych róż. O auto opierał się Malik. Odwrócił się i nasze spojrzenia się spotkały. Podeszłam do niego niepewnie.
- Co ty tu... - nie dokończyłam bo chłopak mi przerwał.
- Napisałaś mi wiadomość, że kończysz wcześniej.
- Och... - zagadka rozwiązana. - Przepraszam jeśli ci przeszkodziłam w czymś.
- Nic nie robiłem - wziął kwiaty i wręczył mi je. - Dzień dobry mała - uśmiechnął się i mnie objął.
- Hej - jęknęłam. - Dziękuję za kwiaty.
Mulat uśmiechnął się i wsiedliśmy do auta. Rzuciłam torbę na tylne siedzenie i położyłam tam ostrożnie kwiaty. Jechaliśmy w ciszy, gdy coś mi się nie spodobało. To nie była droga do domu.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać? - nie odrywał wzroku od drogi.
-Nie wiem...
- Chcę byśmy pogadali bez świadków. W  domu są chłopaki, więc muszę cię gdzieś zabrać.
Kiwnęłam tylko potakująco głową. Jechaliśmy jeszcze kilka minut. Chłopak zatrzymał samochód i wysiedliśmy z niego. Rozejrzałam się dookoła. Byliśmy w parku. Tylko, ze jakimś opuszczonym, zniszczonym. Nie za piękne miejsce. Zayn złapał moją dłoń i pociągnął za sobą. Doszliśmy do fontanny. Była popękana i lekko pokryta mchem. Usiedliśmy na niej. Milczeliśmy i żadne z nas nie podnosiło wzroku. W końcu usłyszałam głos ciemnookiego.
- Przepraszam... Wiem robiłem to już wiele razy, ale nawet nie wiesz jak to mnie boli. Nigdy czegoś takiego nie zrobiłem. Uwierz mi, że nie chciałem ciebie wykorzystać. To samo wyszło. Czuję się jak śmieć, który zranił bezbronną dziewczyną. Wiem, że nawet nie mam co prosić cię o wybaczenie.
- Zayn...
- Wiem nienawidzisz mnie i...
- Zayn! - podniosłam głos, by w końcu dał mi coś powiedzieć.
Spojrzał na mnie zdezorientowany i zamilkł.
- Ja ci już wybaczyłam - spojrzałam w jego oczy.
Najpierw widziałam w nich ból, a po moich słowach zdezorientowanie. Po chwili uśmiechnął się lekko chyba nie wierząc w moje słowa.
- Serio?
- Tak. Powinieneś się tego domyśleć po naszym wczorajszym spotkaniu.
- Myślałem, że to mi się przyśniło. Czyli jest między nami już okay?
- Tak - powiedziałam z uśmiechem.
Widziałam jak jego dłonie się trzęsą i nie wie co ma zrobić. Chwyciłam jego dłoń i delikatnie głaskałam ją kciukiem. On od razu się zrelaksował.
- Zayn pójdziesz jutro ze mną na dyskotekę szkolną? - powiedziałam z nadzieją, że się zgodzi.
- To chyba ja powinienem ciebie zaprosić na randkę - uśmiechnął się zadziornie.
- Oj cicho. Pójdziesz?
- Szkolna impreza.... Jeeeeej - powiedział z udawanym entuzjazmem.
- No weź no - zrobiłam słodką minę.
- Dobra pójdę - uśmiechnął się i pocałował mnie w nos.
Siedzieliśmy tak dosyć długo. Milczeliśmy. Ja bawiłam się jego długimi palcami wpatrując się w jego oczy.
W końcu wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Zobaczyłam zdziwioną minę Liam'a, gdy zobaczył nas razem. Wiedziałam, że nie jest z tego zadowolony i będzie chciał o tym gadać. Poszłam szybko do pokoju. Rzuciłam się na łóżko kładąc kwiaty do wazony na stoliku nocnym. Patrzyłam na sufit uśmiechając się jak idiotka. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam pukanie do drzwi balkonowych. Wiedziałam kto to. Podniosłam się i wpuściłam do środka Zayn'a. Bez słowa pociągnął mnie na łóżko. Leżeliśmy w ciszy. Ja miałam położoną głowę na jego piersi i wsłuchiwałam się w jego przyspieszone bicie serca. Nagle przypomniało mi się co było napisane na kartce od Zayna.
- Zayn?
- Hm? - mruknął cicho i objął mnie mocniej.
- Pamiętasz napisałeś na kartce, że powiedziałam ci coś wtedy i nie wiesz czy to prawda... Co powiedziałam? - podniosłam się na łokciach by móc na niego spojrzeć.
- Och tak... Jess nie mówmy o tym. To nie było nic poważnego. Usłyszę to od ciebie na pewno, gdy to będzie prawda, a wtedy ci powiem, o co chodziło.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - uśmiechnął się i cmoknął moje czoło.
Położyłam się tak jak wcześniej i zaczęłam myśleć o tym. Cholera ja mogłam wyznać mu miłość. To mnie przeraziło i w sumie nie wiem czemu to mnie przestraszyło. Moje uczucia mogą zmienić wszystko.
- Cieszę się, że mogę cię znowu mieć w ramionach - wyszeptał w moje włosy.
Uśmiechnęłam się, ale nic nie odpowiedziałam. Wydawało mi się, że on wie, że też się z tego cieszę.
- Jak w szkole? - serio będziemy rozmawiać o szkole Malik?
- Hmm okay. Chyba zaprzyjaźniłam się z dziewczyną z mojej klasy - on zesztywniał. - Spokojnie nie chodzi o Megan - on znowu się rozluźnił. - Jest naprawdę fajna i jutro ją poznasz - uśmiechnęłam się.
- Skoro ty ją lubisz to pewnie tak. A o której mamy się tam zjawić?
- Za pięć dziewiętnasta pod głównym wejściem jestem umówiona właśnie z Nicole.
- Dobra.
- Mam wycieczkę w maju do Londynu na trzy dni.
- Aż trzy dni? Będę tęsknił - powiedział całując mnie w czubek głowy.
To było cholernie słodkie. Prawda jest taka, że pewnie też będę tęsknić.
- Spokojnie jeszcze ci się znudzę.
- Nie sądzę - mruknął.
Spędziliśmy cały dzień na rozmawianiu. Nawet obiad zjedliśmy w moim pokoju śmiejąc się i rozmawiając. To był naprawdę udany dzień. Znowu położyliśmy się i nawet nie wiem kiedy wtulona w jego silne ramiona zasnęłam...


Hej słonka! ♥
I jak podoba się rozdział? 
W zakładce "Bohaterowie" pojawiła się nowa postać Nicole :)
Dziękuję za to, że jesteście.
KOOOOOCHAM WAS ♥♥♥♥♥
Wasze komentarze bardzo mnie motywują, więc proszę o waszą opinię.
KOMENTARZ = WIELKA MOTYWACJA DLA MNIE
1. Podawajcie swoje TT
2. Dodawajcie się do obserwatorów
3. Komentujcie
4. Udostępnijcie moje bloga jeśli będziecie mogli będę bardzo wdzięczna, a was będzie więcej.
Postaram się jak najszybciej dodać kolejny rozdział.
Chętnie przytuliłabym was wszystkich...
Ale, że nie mogę to macie FREE HUUUUUUGS od Niall'a ♥ :D
Jeszcze raz wam dziękuję za wszystko♥
Do następnego razu moje słonka! :) ♥

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 18

Zamknęłam za sobą drzwi i przebrałam się w koszulkę do spania. Opadłam zmęczona na łóżko i patrzyłam na sufit. W tym momencie brakuje mi mamy. Ona na pewno wiedziała co miałabym zrobić. Zrozumiałaby mnie i moja uczucia. Chłopakom nie umiem się jeszcze zwierzać, choć Liam jest naprawdę cudowny i stara się mi pomóc. Ech potrzebuję pogadać z jakąś dziewczyną. Megan... O nie ona odpada już jako pierwsza. Hmm... Ale jest Gabe, dziewczyna Lou. Chciała się ze mną zaprzyjaźnić, a nasze wspólne zakupy były naprawdę udane. Mam nadzieję, że będzie jutro u Lou, albo chociaż dostanę jej numer. Ale to już jutro, dzisiaj jestem całkowicie wyczerpana.
Zamknęłam oczy i owinęłam się starannie kołdrą. Po chwili zasnęłam.


- Jess wstawaj - usłyszałam ciepły głos przy moim uchu.
Mruknęłam tylko pod nosem i przewróciłam się na drugi bok. Nie chciałam jeszcze wstawać.
- Jess jeśli nie wstaniesz za tą cholerną minutę to cię wyłaskoczę.
- Skąd wiesz, że mam łaskotki? - chciałam przeciągnąć jak najdłużej się da leżenie w łóżku.
- A stąd - chłopak usiadł na mnie okrakiem i zaczął wbijać w moje ciało swoje palce.
Od razu zareagowałam piskiem i rzucaniem się na boki. Liam zaśmiał się i dalej kontynuował tortury. Po niedługim czasie, który dla mnie był wiecznością brunet zszedł ze mnie. Usiadłam na łóżku i próbowałam unormować oddech. Ta sytuacja przypomniała mi, że jak byłam mała właśnie w taki sposób budził mnie tata, lub gdy byłam smutna zawsze mnie łaskotał. Zamknęłam mocno oczy. Nie mogłam sobie pozwolić by teraz się rozkleić. Jak teraz się popłaczę, to nie będę mogła się uspokoić i będę wyglądała okropnie jak znajdę się w szkole.
- Uszykuj się i zapraszam na śniadanie - powiedział z uśmiechem Li i wyszedł.
Zwlekłam się z łóżka. Jednak ta przerwa za bardzo mnie rozleniwiła. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do umywalki. Chwyciłam szczoteczkę, pastę i zaczęłam myć zęby. Najchętniej wróciłabym teraz do mojego cieplutkiego łóżeczka i spędziła tam resztę dnia.Wyplułam pianę z buzi i wypłukałam usta. Wróciłam do pokoju i stanęłam przed szafą. Widziałam co miał na sobie Liam, więc postanowiłam ubrać się podobnie. On miał na sobie czarne rurki i błękitną koszulę w białą kratę. Ja założyłam czerwoną koszulę w kratę i jeansowe rurki. Spakowałam do czarnej torby wszystkie książki i zeszyty, które są potrzebne mi na dzisiejszy dzień. Podeszłam do biurka, gdzie miałam małe wiszące lusterko i zrobiłam delikatny makijaż. Chwyciłam gumkę i zaczęłam robić warkocza. Związałam włosy i poszłam do salonu. Rzuciłam torbę na fotel i usłyszałam głos Liam'a dobiegający z kuchni.
- Jessica pośpiesz się nie mamy czasu!
Przewróciłam oczami i udałam się do pomieszczenia, w którym znajdował się Payne.
- Wreszcie! - warknął i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Witaj siostro bliźniaczko - zaśmiał się i dał mi buziaka w policzek. - Zrobiłem naleśniki. Siadaj i jedz, bo mamy mało czasu.
- Gdzie się tak spieszymy? - zapytałam biorąc gryz naleśnika.
- Jak to gdzie? Do twojej szkoły. Jest za dwadzieścia ósma.
- O cholera - wybełkotałam z jedzeniem w ustach.
Te naleśniki były zbyt dobre by jeść je w pośpiechu. Jednak zjadłam w ekspresowym tempie dwa naleśniki i popiłam ciepłą herbatą. Odstawiłam naczynia do zlewu i umyłam ręce.
- Bujaj się! - krzyknął brunet z salonu.
- Idę, idę - warknęłam pod nosem.
Weszłam do salonu i wzięłam swoją torbę. Zamknęłam drzwi i wyszliśmy przed blok. Samochód Liam'a od razu rzucał się w oczy. Nikt na tym osiedlu nie ma tak drogiego samochodu. Aż dziwne, że przez noc nikt go nie ukradł, ani nie zniszczył. Wsiedliśmy do auta i chłopak ruszył z piskiem opon.
- Hazz będzie w szkole? - zapytałam patrząc na drogę.
- Raczej tak, ale pewnie się spóźni. On nie należy do tych osób, które wstają o siódmej rano.
Westchnęłam cicho. Nie chciałam być tam sama. Po tak długiej przerwie czuję się jakby to był znowu mój pierwszy dzień w szkole. Za to ciekawa jestem co powiedzą nauczyciele. A może oni też się boją Lou i jego kolegów, albo oni ich przekupili. W sumie nie zdziwiłabym się. Są do tego zdolni.
Po około dziesięciu minutach drogi dojechaliśmy na szkolny parking. Wysiedliśmy z auta i Li złapał mnie za rękę.
- Zaprowadzę cię pod klasę - uśmiechnął się do mnie słodko i pociągnął w kierunku wejścia do szkoły.
No to teraz na pewno będą o mnie plotki. Pierwszego dnia przyjeżdżam tu z Harry'm, po pierwszej lekcji zabiera mnie Zayn, a teraz Liam. Hmm czuję, że w szkole będę miała etykietkę puszczalskiej, czy coś w ten deseń. To trochę śmieszne, że ludzie oceniają cię choć w cale cię nie znają. Trudno takie gadanie w szkole to nic w porównaniu do tego co przechodzę teraz.
Nawet nie zauważyłam kiedy się zatrzymaliśmy przy pracowni plastycznej.
- No złotko ja spadam, a ty się ucz. O której kończysz?
- O czternastej dwadzieścia pięć.
- Dobra będę pod szkołą jakoś o czternastej dwadzieścia, a jak się spóźnię, to poczekaj na mnie.
- Jasne - uśmiechnęłam się lekko.
- Powodzenia mała - pocałował mnie w czoło i odszedł.
Widziałam te wszystkie dziewczyny. które na niego patrzyły i wzdychały. Zachciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam. Bo nie dość, że puszczalska, to wyjdzie, że jeszcze jestem wariatką.
W końcu przyszedł starszy mężczyzna i wpuścił nas do klasy.
- Jess! Chodź do mnie - spojrzałam na przedostatnią ławkę, w której siedział Austin i machał mi z uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam razem z nim. Rozejrzałam się po klasie. Zwyczajna sala od plastyki, gdzie na każdym kroku można było zobaczyć prace uczniów. Josh siedział za nami i znowu uważnie mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego lekko i odwróciłam się w stronę nauczyciela. Mężczyzna zaczął tłumaczyć czym będziemy się zajmować na kolejnych dwóch lekcjach. Nagle do klasy weszła spóźniona Megan. Przewróciłam oczami i westchnęłam. A już myślałam, że jej dzisiaj nie będzie.
- Hej! - uśmiechnęła się i usiadła z Josh'em.
Miałam ochotę przesiąść się na drugi koniec klasy. Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam blok i ołówek. Będę udawać, że jej nie ma. Mieliśmy narysować coś do wiąże się ze szkołą. Słyszałam jak wszyscy wymieniali się pomysłami. Głównie chcieli rysować coś co kojarzy się im z ich ulubionym szkolnym przedmiotem. Oklepane. Ta pomyślałam, że to oklepane, a sama nie umiałam wpaść na nic innego. Westchnęłam i wyjrzałam przez okno. Dziedziniec był pusty. Gdzieniegdzie leżały jakieś śmieci. Dookoła jeszcze zielone trawniki i drzewa. To jest to! Narysuję dziedziniec. Położyłam kartkę na parapecie i zaczęłam szkicować. Zamierzałam narysować wszystko, te śmieci też, one oddają jak ciężko jest w szkole.
Zbliżał się koniec lekcji, a ja miałam skończone pół pracy. Na szczęście jest jeszcze jedna lekcja na dokończenie. Schowałam kartkę do teczki i oddałam ją nauczycielowi. Równo z dzwonkiem opuściłam klasę. Poszłam do swojej szafki z nadzieją, że może spotkam tam Harry'ego. Otworzyłam swoją szafkę i wzięłam książkę od chemii. Nagle obok mnie stanęła Meg.
- Cześć. Wszystko okay? Nie odezwałaś się do mnie ani słowem, też tak nagle zniknęłaś pierwszego dnia - powiedziała dziewczyna, a ja miałam ochotę się na nią rzucić i udusić.
- Ummm musiałam wyjechać to sprawa prywatna - rzuciłam obojętnie i zamknęłam swoją szafkę.
- No dobra. Siedzisz z nami na lunchu?
- Nie wiem.
- Widzę, że coś jest nie tak. Zrobiłam coś?
- Co cię łączy z Zayn'em? - palnęłam czego od razu pożałowałam.
- Chyba nic. Spotkaliśmy się kilka razy. Myślałam, że coś z tego będzie, ale najwidoczniej się myliłam. Ostatni raz widziałam się z nim jakiś czas temu spotkaliśmy się w galerii. Było miło na początku, ale później powiedział, że nie powinniśmy się spotykać, bo on poznał jakąś dziewczynę, na której chce się teraz całkowicie skupić. To było dziwne, bo on nie wygląda na takiego co chce spędzić swoje życie, albo chociaż jego część z jedną dziewczyną. A czemu pytasz?
- Tak z ciekawości - skłamałam.
Zastanawiałam się czy to ja jestem tą dziewczyną. Bardzo bym chciała. UGH znowu myślę o nim w ten sposób. To denerwujące. Chcę go nienawidzić, a cały czas pojawia się w mojej głowie jako ten kochany, cudowny Zayn.
- To co idziemy na ten lunch? - zapytała.
- Zobaczę czy będę głodna. Do później - rzuciłam i odeszłam jak najszybciej od niej.

Lekcje mi się nie miłosiernie dłużyły. Miałam teraz fizykę. Siedziałam sama na końcu klasy i wpatrywałam się w zegar wiszący na ścianie. Harry'ego nie było dzisiaj w szkole, więc dzień nie był najlepszy. Nie byłam na lunchu, nie byłam głodna i nie chciałam rozmawiać z Megan. Zastanawiałam się jak będzie wyglądał mój powrót do domu. Czy spotkam Zayna i czy będę umiała na niego spojrzeć? A może powinnam z nim pogadać o tym co się stało?
- Panno Tomlinson mogłaby mi pani powiedzieć, nad czym pani tak myśli, bo na pewno nie o mojej lekcji - wyrwał mnie z zamyślenia głos nauczycielki.
- Umm jaaa.. - wyjąkałam nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Pani profesor Jessica ma problemy rodzinne i pewnie nie jest jej łatwo w nowej szkole - powiedział Josh patrząc na mnie.
Pani Zevin najwidoczniej była zmieszana i nie wiedziała co odpowiedzieć. Ja sama nie wiedziałam czy mam potwierdzać informację Josh'a czy nie.
- Rozumiem - odezwała się w końcu kobieta. - Ale proszę byś chociaż udawała, że uważasz.
- Tak proszę pani - powiedziałam cicho i zwróciłam się do Josh'a.
Powiedziałam bezgłośne "dziękuję" i spojrzałam na całą zapisaną tablicę. Cholera. Nie wiedziałam o czym była lekcja, a te wszystkie wzory i obliczenia na tablicy to jedna wielka czarna magia. Chwyciłam długopis i zaczęłam przepisywać wszystko. Zdążyłam przepisać dwa wzory i zadzwonił dzwonek. Podziękowałam w duchu i szybko się spakowałam. Wyszłam szybko z klasy i poszłam w kierunku parkingu. Doszłam na plac i szukałam auta Liam'a. Ech nie ma go jeszcze. Świetnie. Usiadłam na krawężniku i czekałam. Prawie wszystkie samochody wyjechały spod szkoły, a jego nadal nie było. Pieprzyć to pójdę sobie na pieszo. Nie jest przecież aż tak daleko... Wstałam, otrzepałam tyłek i poszłam w kierunku bramy. Wyszłam poza teren szkoły, gdy podjechał Li. Cóż za wyczucie czasu. Wsiadłam do auta i zapięłam pasy.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedział ruszając.
- Spoko - uśmiechnęłam się lekko i patrzyłam na drogę.
- Jak w szkole?
- A jak ma być? Źle. Przyzwyczaiłam się do wolnego.
- Dasz radę. Zaraz wciągniesz się, przywykniesz i nawet nie zauważysz jak będą wakacje.
- Chciałabym - oparłam głowę o szybę. - A co z Zayn'em?
- Nie wychodził dzisiaj wcale z pokoju. Nie chciał z nikim gadać ani nic. Jak nie ogarnie dupy, to Lou będzie coś podejrzewał.
Westchnęłam i znowu nie wiedziałam co robić. On chyba bardziej to przeżywa niż ja.
- Pogadam z nim. Jeszcze nie dzisiaj, ale zrobię to - powiedziałam cicho.

Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Może to i lepiej. Li zaparkował auto i poszliśmy do domu. W salonie nikogo nie było. Cieszyłam się, że z nikim nie będę musiała rozmawiać o tym co działo się ostatnio. Zdjęłam buty i poszłam na górę. Na moje nieszczęście na piętrze spotkałam mojego braciszka.
- Hej młoda - uśmiechnął się.
- Hej, hej - wymusiłam się na uśmiech.
- Zjesz coś?
- Nie dzięki. Pójdę się pouczyć - wyminęłam go i poszłam do swojego pokoju.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Co tu się dzieje? Cały pokój był w kwiatach. Na biurku, szafkach nocnych i stoliku stały wielkie wazony zapełnione różnymi kwiatami, na podłodze również było pełno wazonów. Uśmiechnęłam się i podeszłam do łóżka, na którym leżała duża, piękna różowa róża. Była przepiękna poza tym uwielbiałam różowe róże. Powąchałam kwiat i delikatnie dotknęłam płatków. Położyłam się na łóżku i usłyszałam szelest. Podniosłam się i wzięłam kartkę leżącą na moim łóżku. Odłożyłam kwiat, który trzymałam i zaczęłam czytać.
O cholera co ja mu powiedziałam?! Teraz to mam ochotę iść i się go zapytać o wszystko, ale chyba nie chcę wiedzieć co palnęłam. Właściwie zawsze mogę zrzucić winę na narkotyki. Odłożyłam kartkę na stolik nocny i zamknęłam oczy. Westchnęłam cicho. Już mnie to wszystko męczy. To co teraz zrobił Zayn jest bardzo słodkie i kochane, ale w głowie cały czas powracały wspomnienia z naszego, niezbyt udanego pierwszego razu.
Usłyszałam jak ktoś puka do drzwi i do środka wszedł Louis.
- Jest obi... Obrabowałaś kwiaciarnie czy co? - rozejrzał się po pokoju.
- Jasne takie nowe hobby - przewróciłam oczami i wstałam z łóżka.
- To uważaj, żeby cię nie złapali. Bo tym co masz tutaj w pokoju to można ozdobić kilka sal i zrobić kilkanaście bukietów ślubnych - zaśmiał się. - Chodź na obiad kradziejko kwiatów.
Zeszliśmy na dół i usiadłam przy stole, gdzie był już Liam i Harry.
- Swoją drogą  rozumiem kraść pieniądze, samochody, biżuterię, nawet ubrania, ale kwiaty? Co się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą - zaśmiał się mój brat, a ja przewróciłam oczami.
- Zabawne Tomlinson. A gdzie Zayn?
- Pewnie odsypia kaca - rzucił Hazz i spojrzał na mnie.
Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Miałam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie. Louis postawił na stole jedzenie i chłopaki zaczęli jeść. Ja osobiście wcale nie miałam ochoty na jedzenie. Bawiłam się widelcem mieszając nim w ryżu i czekając jak będę mogła iść do siebie.
- Jak w szkole młoda? - zapytał mój brat.
- Jak to w szkole. Nudno i sporo nauki - westchnęłam.
- Dasz radę to jeszcze trzy miesiące i są wakacje - uśmiechnął się Li i objął mnie.
- Niby tak - napiłam się soku i spojrzałam na Louis'a. - Lou mogę iść do siebie? Muszę zrobić lekcję i odpocząć.
- Jasne leć - uśmiechnął się.
Wstałam od stołu i pobiegłam na górę. Doszłam do swojego pokoju i spojrzałam na drzwi od pokoju Zayn'a. Podeszłam bliżej i złapałam za klamkę. Nacisnęłam ją i weszłam do środka. Wszystkie okna były zasłonięte i było bardzo ciemno. W pokoju panował bałagan. Wszędzie butelki po alkoholu i wyraźny zapach fajek i zioła. Dopiero po chwili znalazłam go. Leżał przy oknie balkonowym z butelką whisky w ręku. Spał. Był w za luźnym dresie. Strasznie schudł. Westchnęłam i podeszłam bliżej Mulata. Wyciągnęłam butelkę z jego dłoni i postawiłam ją na stoliku. Otworzyłam lekko okno, żeby się przewietrzyło i kucnęłam przed Zayn'em. Był tak pijany, że nawet nie czuł jak z trudem przeniosłam go na łóżko. Odgarnęłam włosy z jego twarzy i delikatnie dotknęłam jego policzka.
- Oj Zayn, Zayn co ty odwalasz - westchnęłam i zaczęłam zbierać butelki.
Wystawiłam wszystkie za drzwi i ostatni raz spojrzałam na chłopaka. Chciałam go przytulić, ale najpierw powinnam z nim pogadać niż zrobić coś czego będę żałować. Zamknęłam drzwi od jego pokoju i zabrałam butelki do kuchni. Wrzuciłam wszystkie do kosza. Podeszłam do zlewu i obmyłam ręce.
Wróciłam do swojego pokoju i zamknęłam się w nim. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w balkon z nadzieją, że pojawi się na nich Zayn. Wzięłam do ręki róże i dotykałam ją delikatnie i wąchałam. Czekałam, czekałam i czekałam, ale nic z tego. Dochodziła dwudziesta i nic. Zwlekłam się z łóżka i wzięłam swoją torbę. Wyciągnęłam zeszyt z angielskiego i zaczęłam robić pracę domową. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, więc wzięłam się za matematykę. Z tym był trochę większy problem. Po parunastu minutach rozwiązałam wszystkie zadane równania. Odłożyłam wszystkie książki na biurko i poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę i zaczęłam się rozbierać. Dolałam do wanny truskawkowy płyn do kąpieli i weszłam do niej. Od razu zrelaksowałam się w gorącej wodzie. Położyłam głowę o zagłówek wanny i przymknęłam oczy.
Otworzyłam zmęczona oczy. Woda była bardzo zimna, a ja obolała. Zasnęłam w wannie. No super. Wyszłam z niej i wytarłam się. Założyłam szlafrok, bieliznę i wyszłam z łazienki. Rzuciłam się na łóżko i od razu mój wzrok powędrował na balkon. Nie było go. Pewnie cały czas śpi. Westchnęłam cicho i wsunęłam się pod kołdrę. Zamknęłam oczy oddając się w objęcia Morfeusza.



Hej słonka! ♥
Myślałam nad tym co pisaliście w komentarzach, a mianowicie o znalezieniu kogoś do pomocy...
Uważam, że to nie jest zbyt dobry pomysł. Ponieważ wszystko od początku zrobiłam sama i 
nie sądzę by ktoś napisał to co ja chce. Mam pomysł na to wszystko, ale problemem jest ubranie tego wszystkiego w odpowiednie słowa i brak czasu. 
Staram się jak najczęściej dodawać, choć wiem, że powinno być częściej...
Cały czas myślę nad zawieszeniem bloga...
Dziękuję za wszystkie wasze komentarze i czekam na kolejne.
Kocham was bardzo mocno ♥
Podawajcie swoje tt, dodawajcie się do obserwatorów i tak dalej :)
Do następnego xx

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 17

Położyłam się na łóżku i wtuliłam się w jedną z poduszek. Pachniała nim. Pachniała tak mocno Zayn'em. Westchnęłam i rzuciłam nią w ścianę. Położyłam się na drugiej i zamknęłam oczy. Chłopak przykrył mnie kołdrą i szepnął do ucha "Śpij dobrze maleńka". W niedługim czasie odpłynęłam we śnie.

Spałam dosyć spokojnie. Obudziłam się po jakimś czasie. Rozejrzałam się dookoła. Harry'ego nie było. Podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju.Weszłam do salonu i ujrzałam Zayn'a i Harry'ego. Stali przed sobą i piorunowali wzrokiem siebie nawzajem. Nawet nie zauważyli, że przyszłam. Kłócili się, a powodem kłótni byłam ja... Nagle Harry wyciągnął pistolet i wycelował nim w Mulata, mówiąc, że nigdy więcej nie zrani żadnej dziewczyny.
- Harry nie! - krzyknęłam, a Styles pociągnął za spust.
Ciało Zayn'a opadło bezwładnie na podłogę, a z jego klatki piersiowej sączyła się krew. Krzyczałam, płakałam i trzęsłam się z przerażenia. Podbiegłam do Mulata. Próbowałam jakoś zatamować krwawienie.
- Zayn proszę - szepnęłam przez łzy.
Poczułam silne dłonie na moich ramionach, które mną lekko potrząsały.

-Jess obudź się to tylko sen - usłyszałam spokojny głos Harry'ego i otworzyłam oczy.
Byłam cała spocona i zapłakana. Rozejrzałam się po pokoju próbując sobie wszystko poukładać. Wtuliłam się w chłopaka cały czas płacząc. 
- Już spokojnie mała co ci się śniło? - głaskał mnie po plecach i lekko nas kołysał.
- Nic - jęknęłam i odsunęłam się od niego. - Muszę się ogarnąć i zrobić lekcje, bo jutro mam szkołę - zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki.
Podeszłam do umywalki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Cały czas płakałam i nie mogłam się uspokoić. Ten sen był tak cholernie realistyczny i bolesny. Nie ma go od dawna, a już za nim tak bardzo tęsknię. To pojebane, przecież tak bardzo mnie zranił, a moje serce nadal go pragnie. Sama już nie wiem co chcę robić. Kocham go i to jest ten problem. Mój błąd. Kochać kogoś takiego jak on nie jest łatwo. Może gdybym wiedziała co dokładnie się wczoraj stało byłoby mi łatwiej. Wiedziałam też, że będę musiała wrócić do domu Lou. Będę go codziennie widywała kilkanaście razy. Zapewne spotkam go z inną, a to mnie dobije...
Wzięłam głęboki wdech i obmyłam twarz zimną wodą. Chwyciłam błękitny ręcznik i wytarłam się. Wyszłam z łazienki i poszłam do salonu, do którego właśnie wchodził Harry trzymając w rękach talerz z kanapkami i kubek z parującym czymś.
- No hej - uśmiechnął się szeroko. - Zrobiłem ci herbatę i coś do jedzenia - postawił wszystko na stoliku i usiadł na sofie.
- Dziękuję Hazz - uśmiechnęłam się lekko i siadając na fotelu chwyciłam swój laptop.
Weszłam na facebook'a, gdzie zobaczyłam zaproszenia od osób z mojej klasy. Potwierdziłam wszystkie i spojrzałam na czat. Potrzebowałam się dowiedzieć co jest zadane i jak wielkie mam zaległości. Zielona kropka była przy Megan... Nie potrafiłam do niej napisać. Nie po tym jak zobaczyłam ją z moim Zayn'em... Znaczy nie moim... Ech... Zobaczyłam, że również dostępny jest Austin. Uśmiechnęłam się i napisałam do niego.
Po kilku minutowej rozmowie wyszło na to, że mam bardzo duże zaległości, ale on ma przyjść do mnie i ma mi we wszystkim pomóc. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam ogarniać salon.
- Hazz przyjdzie do mnie kolega z klasy, by pomóc mi w lekcjach. Jeśli chcesz możesz iść.
- Dobra, ale uważaj na siebie.
- Jasne - uśmiechnęłam się lekko. - Tylko pamiętaj co mi obiecałeś.
- Pamiętam, pamiętam.
- Dziękuję, że przyszedłeś - podeszłam do niego i go przytuliłam.
- W razie czego dzwoń - uśmiechnął się i opuścił moje mieszkanie.
Przyniosłam wszystkie książki i zeszyty i położyłam je na stoliku. Poszłam do kuchni i zaczęłam szukać czegoś do jedzenia. Znalazłam jedynie słone paluszki i ciastka. Wzięłam je i zaniosłam do salonu. Wróciłam do kuchni i wzięłam z lodówki sok pomarańczowy, który uwielbiam. Chwyciłam w drugą dłoń dwie szklanki i poszłam do salonu. Odstawiłam wszystko na stolik i rozejrzałam się dookoła. Chyba wszystko jest okay. Zdążyłam usiąść na fotelu, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Warknęłam pod nosem i wstałam podchodząc do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam mojego kolegę.
- Przyszedłem trochę wcześniej, chyba się nie obrazisz? - powiedział z uśmiechem.
- Hmm no nie wiem czy zdołam ci wybaczyć - zaśmiałam się. - Wchodź.
Przepuściłam go w drzwiach i zamknęłam je za nim. Przyjrzałam się mu uważnie. Ubrany był w zwykłą czarną koszulkę, czarne spodnie z luźnym krokiem i niebieski full cap. Chyba czapki to jego nieodłączny dodatek do każdej stylizacji. Chłopak usiadł na sofie i od razu sięgnął po ciastko.
- Bierzemy się za naukę? - pytam siadając obok niego.
- Jasne... Tylko, że... - zawahał się i podrapał po karku.
- Tylko, że co? - spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Przyszedłem wcześniej, bo chciałem z tobą porozmawiać.
- No to słucham - nadal nie wiedziałam o co może mu chodzić.
- Zniknęłaś tak nagle. Wiesz nie byłoby to nic dziwnego, gdyby to nie był twój pierwszy dzień w nowej szkole i nie byłoby to od razu po pierwszej lekcji. Czy my coś źle zrobiliśmy? Wystraszyliśmy cię czy coś? - najwidoczniej był smutny i patrzył uważnie na mnie.
- Nie, to nie było przez was. Po prostu... To sprawy rodzinne. Wiesz po śmierci rodziców zostało jeszcze wiele spraw do zrobienia, a ja za szybko poszłam do szkoły, by sobie ze wszystkim poradzić, więc mój brat zabrał mnie bym odpoczęła przez kilka dni - uśmiechnęłam się lekko.
Znowu skłamałam, a tak bardzo nie chciałam tego robić. Widziałam, że on się martwił, a ja musiałam go tak perfidnie okłamać. On uśmiechnął się do mnie słodko.
- To dobrze, trochę bałem się, że coś ci zrobiłem, albo Megan. Jest dosyć specyficzna.
Wypowiedział jej imię, a mnie przeszły ciarki. Właściwie to ona mi coś zrobiła. Kręciła z chłopakiem, który jest mój. MÓJ I TYLKO MÓJ... Cholera znowu myślę o nim jak o moim chłopaku. Nigdy nie myślałam tak o żadnym chłopaku z którym byłam. Był po prostu i jakoś nie podkreślałam sobie nawet w myślach, że jest mój i tylko mój. A Zayn... To jakieś dziwne. Ja jestem dziwna. On jest dziwny.
- Znasz Zayn'a? - palnęłam nagle.
- O jakimś Zayn'ie mówiła mi Meg jakiś czas temu. Była nim mega podjarana. Mówiła jaki on to nie jest seksowny i w ogóle, ale spławił ją. Wydaje mi się, że cierpiała, ale zaraz się pozbiera i znajdzie kolejnego. A co?
- Byłam z nim na tym wyjeździe - poczułam, że muszę z kimś pogadać o tym, a on wydawał mi się odpowiednią osobą.
- Kręcił z tobą i z Meg naraz? Wow co ten chłopak w sobie ma? Może mnie z nim poznasz i nauczę się czegoś od niego - powiedział poważnie, co wywołało u mnie wybuch śmiechu.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Austin ja się w nim zakochałam - ostatnie zdanie mówię ledwo słyszalnie.
Zastanawiałam się czy w ogóle mnie usłyszał, ale chyba tak. Westchnął i podrapał się po karku.
- Jak on wygląda? Jaki jest z zachowania?
Nie wiedziałam po co mu to wiedzieć, ale postanowiłam odpowiedzieć zgodnie z prawdą i z tym co ja sama o nim sądzę.
- Ech no jest bardzo przystojny i tak jak powiedziała Meg seksowny. Typowy bad boy. Ma sporo tatuaży i zawsze perfekcyjnie ułożone włosy. Często zostawia kilkudniowy zarost, co sprawia, że jest jeszcze bardziej piękniejszy. Uwielbiam jak uśmiecha się szczerze, tak, że jego czekoladowe oczy się śmieją. Czuję się bezpieczna w jego silnych ramionach i potrafi mnie uspokoić. Usta jego kuszą, zawsze jak na nie patrzę mam ochotę go pocałować, całuję wspaniale. Jest kochany i uroczy na swój sposób, ale częściej dominuje jego zła strona bad boy'a. Jest dosyć wybuchowy i agresywny... - przerwałam.
Nie chciałam by wiedział więcej. Pewnie, gdybym powiedziała o jego wybuchowości i agresji, zeszłabym na temat naszego seksu i jego udziale w gangu. A o gangu nie może się dowiedzieć. O seksie też wolałabym by nie wiedział. Zwłaszcza, że to nie był wymarzony pierwszy raz.
Austin przyglądał mi się przechylając głowę. Wyglądał jakby był mocno zamyślony, ale nie odzywałam się pierwsza. Powiedziałam mu już wystarczająco dużo. Teraz on powinien się odezwać.
- Spodziewałem się tego, że opiszesz go w samym superlatywach i tak było na początku, ale później trochę mnie przeraziłaś. Powiedziałaś, że jest agresywny. Jess... Czy on cię uderzył? - patrzył na mnie uważnie i widziałam jak jego ciało się spina podczas zadania pytania.
- Powinniśmy się wziąć za lekcję - zmieniłam temat.
- Twoja zmiana tematu mówi, że potwierdzasz.
- Nie. Nie uderzył mnie - starałam się brzmieć przekonująco, ale po jego minie wnioskuję, że wcale się nie nabrał. - Austin jest okay, a teraz weźmy się za tą cholerną naukę, bo nie chcę spędzić nad książkami całej nocy.
- No dobra. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - powiedział z uśmiechem, ale w jego oczach widziałam, że do końca mi nie uwierzył.
Kiwnęłam głową, a chłopak zaczął wyciągać ze swojego plecaka zeszyty i książki. Wzięliśmy się za przepisywanie zeszytów. Na szczęście Austin mi pomógł, bo inaczej sama robiłabym to kilka godzin. Gdy wszystkie zeszyty były już przepisane zaczęliśmy robić jakieś zadania, które są na jutro zadane. Ręka mnie już bolała od pisania. Za długa przerwa od pisania i teraz są tego skutki. Po chyba dwóch godzinach wszystko już napisaliśmy. Opadliśmy na sofę i położyliśmy nogi na stoliku.
- Jess, nie obraź się. Twoje mieszkanko jest bardzo fajne, ale po chłopakach, z którymi się zadajesz i po twoim bracie to myślałem, że mieszkasz w jakieś wyjebanej w kosmos willi - powiedział brunet rozglądając się po salonie, a ja zachichotałam.
- Mieszkam w jak ty to określiłeś wyjebanej w kosmos willi razem z Lou i jego kolegami. To jest mieszkanie, w którym mieszkałam z rodzicami.
- Aż tak się mnie wstydzisz, że mnie nie zaprosiłaś do tego domu? - spojrzał na mnie z udawaną złością.
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu jestem tutaj od dwóch dni i nie chciało mi się tam jechać.
- No rozumiem, ale jestem smutny - wydął dolną wargę i pociągnął nosem.
- Ej no będziesz miał okazję mnie tam odwiedzić nie raz - uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję - również się uśmiechnął i przytulił mnie. - Wiesz co było dziwne?
Odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego marszcząc brwi. Znowu mówi tak, że w ogóle mnie nie nakierowuje na to o co mu chodzi. To trochę denerwujące.
- Co?
- Ty i Josh zniknęliście ze szkoły w tym samym momencie... Choć w sumie to nic dziwnego. On często zrywa się nagle z lekcji i wraca po kilku dniach. Na początku myślałem, że coś między wami jest i razem gdzieś pojechaliście - zaśmiał się głośno. - No wiem to głupie, ale widać jak na ciebie patrzy. Podobasz mu się.
Otworzyłam szeroko oczy i usta. Moja mina pewnie była bardzo śmieszna. Pokręciłam przecząco głową.
- Co? Nie. Nie sądzę.
- Mów co chcesz, ale ja widzę co innego.

Po godzinie Austin opuścił moje mieszkanie. Siedziałam w salonie i oglądałam jakiś bezsensowny program w telewizji. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Powinnam położyć się spać, bo inaczej nie wstanę do szkoły. No ale jakoś nie byłam śpiąca. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Już miałam wstać z fotela, kiedy do mieszkania wszedł Liam trzaskając drzwiami. Usiadł na kanapie i spojrzał na mnie. Wziął głęboki wdech.
- Jess ja wiem wszystko. Harry mi się wygadał. Dlaczego nie zadzwoniłaś? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Załatwiłbym wszystko. Zayn zapłaciłby za to co ci zrobił. To pierdolony skurwiel. Zabiłbym go za to co ci zrobił. Jessi zrobił ci coś? - powiedział w ekspresowym tempie cały czas uważnie mi się przyglądając.
- Jak widzisz żyję. Trochę bardzo to wszystko boli, ale muszę żyć - uśmiechnęłam się lekko by jakoś go uspokoić.
Tak naprawdę, gdy wspomniał o Malik'u moje serce znowu się rozpadło na miliony kawałeczków.
- Nie powinienem był do tego dopuścić. Przepraszam mała - przymknął oczy i mocno mnie przytulił sadzając na swoich kolanach.
- To nie twoja wina Li, nie mogłeś wiedzieć o tym co on chce zrobić - wyszeptałam.
Zamknęłam mono oczy powstrzymując łzy, które zaczęły mi napływać. Liam przycisnął mnie do siebie mocniej. Jedną głaskał mnie po głowie, a drugą przytrzymywał moje plecy. Czułam się przy nim tak bezpiecznie. Łzy, które powstrzymywałam nagle gdzieś zniknęły, a mnie ogarnął wewnętrzny spokój.
- Ktoś jeszcze wie? - zapytałam po chwili bojąc się reakcji Lou i tego co stanie się z Zayn'em.
- Nie. Chciałem hmmm pogadać z moim braciszkiem o tym, ale był zalany w trzy dupy i płakał. Aż dziwne. Chyba nigdy nie widziałem go płaczącego. Bełkotał tylko, że nie chciał i że przeprasza. Żałuje tego co zrobił, ale i tak mam ochotę skopać za to dupę.
- Liaś nie. To sprawa pomiędzy mną, a nim. Dam sobie radę - westchnęłam cicho.
- Będę się starał. Co dalej zamierzasz robić?
- Chciałabym tu zostać na jakiś czas...
- Louis się nie zgodzi. Nawet jak któryś z nas by z tobą mieszkał.
- No dobra no to jutro po szkole wrócę do domu - uśmiechnęłam się.
Nie byłam na to gotowa, ale co innego mogłam zrobić? Wolałam uniknąć konfrontacji z Louis'em. Byłam zmęczona już tym wszystkim.
- Zostaniesz na noc? - zapytałam ziewając.
- No to raczej oczywiste. Nie zostawię cię samej na noc, a rano zawiozę cię do szkoły.
- Dzięki jesteś kochany - uśmiechnęłam się i przytuliłam chłopaka.
- No coś ty nie masz za co przepraszać. Czuję się w jakiś sposób odpowiedzialny za ciebie. Przykro mi, ale nie pozbędziesz się mnie do końca swojego życia.
- Nie zamierzam się ciebie pozbywać - uśmiechnęłam się. - Li wiesz gdzie pokój rodziców, ja idę spać.
- Jasne śpij dobrze kochanie - pocałował mnie w policzek.
- Dobranoc - wstałam i poszłam do swojego pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi i przebrałam się w koszulkę do spania. Opadłam zmęczona na łóżko i patrzyłam na sufit. W tym momencie brakuje mi mamy. Ona na pewno wiedziała co miałabym zrobić. Zrozumiałaby mnie i moja uczucia. Chłopakom nie umiem się jeszcze zwierzać, choć Liam jest naprawdę cudowny i stara się mi pomóc. Ech potrzebuję pogadać z jakąś dziewczyną. Megan... O nie ona odpada już jako pierwsza. Hmm... Ale jest Gabe, dziewczyna Lou. Chciała się ze mną zaprzyjaźnić, a nasze wspólne zakupy były naprawdę udane. Mam nadzieję, że będzie jutro u Lou, albo chociaż dostanę jej numer. Ale to już jutro, dzisiaj jestem całkowicie wyczerpana.
Zamknęłam oczy i owinęłam się starannie kołdrą. Po chwili zasnęłam.





Hej słonka ♥
Jest nowy rozdział i wiem, że rzadko dodaję, ale nie mam zbyt dużo czasu.
Ktoś napisał, że powinnam usunąć bloga albo go zawiesić...
Zastanowię się nad tym i czekam na wasze opinie. 
Mam nadzieję, że się wam podoba. 
Do następnego ;*