czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 10

Po chwili usłyszałam trzaśnięcie gałęzi i szelest liści. Strach mnie sparaliżował natychmiast. Wilk? Jakieś inne zwierzę? Bałam się ruszyć. Bałam się nawet oddychać. Choć moja ciekawość nie pozwalała mi siedzieć bez ruchu. Niepewnie podniosłam wzrok w kierunku odgłosów. No kurwa nie wierzę. Jakby nigdy nic pomiędzy drzewami przede mną stał uśmiechnięty Zayn...

Nienawidzę go, ale teraz cieszyłam się, że nie jestem sama w tej dziczy. Wstałam i podbiegłam do niego. Rzuciłam się mu na szyję i oplotłam nogami jego biodra.
- Dlaczego nie szedłeś za mną? Dlaczego mnie nie szukałeś? Zostawiłeś mnie samą w nocy w lesie. I jeszcze są tu wilki! - powiedziałam szybko.
- Sama uciekłaś ode mnie. Wilki powiadasz - uśmiechnął się i zawył jak wilk.
- To byłeś ty?! - krzyknęłam i zaskoczyłam z niego. - Wystraszyłeś mnie!
- Oj mała. Chodź wracamy do domku - zaczęłam iść za nim.
- Czemu za mną nie szedłeś? Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
- Co masz przy sobie?
- Yyy... No co?
- Ech telefon, masz w nim nadajnik i każdy z nas z łatwością cię znajdzie.
- Serio? No dobra, ale skąd wiedziałeś, że go mam przy sobie? - sprawdziłam kieszeń, w której rzeczywiście znajdował się telefon.
- Nie wiedziałem, dlatego szedłem za tobą cały czas.
- Co?! Byłeś przez cały czas? Dlaczego nie wziąłeś mnie do domku i dlaczego mnie straszyłeś?
- Żeby cię jakoś ukarać za tą ucieczkę.
- Menda - warknęłam pod nosem, a on się zaśmiał.
Postanowiłam się na niego obrazić i nie odzywać się do niego przez cały pobyt tu. Szliśmy może niecałe dziesięć minut w kompletnej ciszy. Podeszliśmy pod nasz domek. Serio byłam tak blisko? Ech Jess idiotko. Weszłam po schodkach i usiadłam na dużym wiklinowym fotelu stojącym na wyrandzie. Zayn spojrzał na mnie.
- Idziesz do środka? Jest już późno.
Odwróciłam wzrok w drugą stronę i zamknęłam oczy.
- Obraziłaś się? - kucnął przede mną. - Mała nie bądź na mnie zła - powiedział to takim cudownie seksownym głosem, że prawie się rozpłynęłam. Oparł brodę o moje kolana. Niepewnie spojrzałam na niego. Patrzył na mnie takimi słodkimi oczkami. Patrzył tak jak patrzy mały chłopiec na swoich rodziców, gdy coś przeskrobał, a udaje niewiniątko. Dorosły mężczyzna z wyglądem bad boy'a, a potrafi być takim słodkim i uroczym chłopcem. Westchnęłam cicho pod nosem.
- Chcę tutaj trochę posiedzieć, mogę? - brawo Jess... Zamiast się nie odzywać, ty pytasz o zgodę. No pięknie...
- No dobra. Ja zrobię herbatę i przyniosę koc, a ty tu siedź i się nie ruszaj - chłopak klepnął mnie w udo i wszedł do środka.
Zrobiło się jeszcze chłodniej i w sumie cieszę się, że jestem teraz z Zayn'em. Chyba bym umarła sama w ciemnym lesie. Moje rozmyślenia przerwał mój dzwoniący telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. O Boże to Liam! Od razu odebrałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Li! - krzyknęłam radośnie do telefonu.
- No hej piękna. Jak tam?
- Dobrze, ale mów co z tobą? Jak to cię postrzelili? Nic ci nie jest?
- Oj Jess, Jess... Nic mi nie jest. Kula drasnęła tylko moje ramię. Nasz lekarz już się tym zajął.
- Bałam się o ciebie. Chciałam przyjechać.
- Przyjedziesz już nie długo. A jak z Zayn'em?
- Chyba dobrze. Wiesz jest trudny.
- Wiem, wiem. Uważaj na siebie.
- Zayn bardzo na mnie uważa - powiedziałam, a po drugiej stronie nastała cisza. Słyszałam jak szybciej oddycha. Jest zły? Denerwuje się? - Li?
- Jessica uważaj na siebie i dbaj o siebie. Obiecuję, że wrócisz jak najszybciej.
- Dobrze, wiem. Liam co się dzieje?
- Nic mała, nic. Muszę lecieć mam sprawę.
- Sprawę? Po dwudziestej pierwszej w nocy?
- Tak to normalne u nas. Dbaj o siebie słonko. Do następnego. Pa mała.
- Pa Li - chłopak od razy się rozłączył.
Zaczęłam myśleć o reakcji Liam'a. Chodziło o Zayn'a? Jest z nim coś nie tak? Poza tym, że jest największym kutasiarzem jakiego poznałam? Reakcja Li była dosyć dziwna. Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić.
- Jess! - usłyszałam krzyk Zayn'a i spojrzałam na niego.
- Hm?
- Mówię do ciebie i mówię, a ty nic.
- Ummm przepraszam zamyśliłam się.
- O czym tak myślisz? - przykrył mnie kocem i podał kubek z ciepłą herbatą.
- O niczym ważnym - skłamałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Jak uważasz. Posuń się - nie wiedziałam po co, ale zrobiłam to. Chłopak wcisnął się i usiadł obok mnie. Przykrył nas kocem i spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Przepraszam - szepnęłam.
- Za co? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Za to, że uciekłam.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- To nie ważne.
- Kurwa ważne, więc mów! - warknął, a ja przestraszona spuściłam wzrok.
- Nie - szepnęłam.
- Czemu do chuja?! Masz mi to kurwa powiedzieć!
- Bbboo...
- Bo kurwa co?!
- Nic, przepraszam... - wyjąkałam.
- Zejdź mi do chuja lepiej z oczu, zanim ci coś kurwa zrobię - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Przerażał mnie. Patrzyłam na niego ze łzami w oczach. Strach mnie całą sparaliżował. - Na co kurwa czekasz?! Aż tak bardzo chcesz dostać wpierdol? - pokiwałam przecząco głową i szybko wbiegłam do domu. Od razu zamknęłam się w pokoju. On ma jakieś problemy z panowaniem nad złością? Dlatego Li kazał mi uważać? Chwyciłam swój telefon. Zastanawiałam się do kogo mam napisać. Chyba powinnam powiadomić Louis'a, w końcu jest moim prawnym opiekunem.

Nacisnęłam 'Wyślij" i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź. Czekałam, czekałam i czekałam, ale nic. Cisza. Ugh no świetnie ma mnie w dupie. Rzuciłam się na łóżko. Co ja mam teraz zrobić? Nie mam nawet dokąd uciec. Po chwili dostałam sms'a. Przeczytałam szybko wiadomość od Lou.

Zajebiście. Zayn jeszcze poskarżył się mojemu bratu. Uch... I co ja mam zrobić? Zayn oszalał, a Louis mnie zabije jak wrócę. Nie chce już tu być. Może rano się spakuję i ucieknę. Będę starała się wydostać z tego lasu i zadzwonię po Liam'a albo Harry'ego. Gdy znajdę się już w swoim mieście to wrócę do swojego mieszkania. Mam ochotę zniknąć teraz, już. Czuje się jak w jakimś głupim amerykańskim filmie. Tyle, że w filmie pewnie już bym była z Zayn'em i starała się go zmienić. No niestety to nie film. To jakaś pojebana rzeczywistość. Chora rzeczywistość.
Zamykam się w sobie za każdym razem, gdy któryś z chłopaków na mnie krzyczy.
Patrzyłam w sufit i wcale się nie ruszałam. W tym momencie byłoby dla mnie lepiej jakbym umarła. Zdecydowanie za dużo myślę. 
Nagle do pokoju wszedł Zayn. Od razu się spięłam. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Powoli podszedł do łóżka. Połknęłam głośno ślinę. Cholera wygląda tak seksownie, a za razem groźnie.
- Zayn? - zapytałam niepewnie.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się w moją twarz.  Nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać. Przechylił głowę na bok i uśmiechnął się zadziornie. O kurwa mam kłopoty. Nawet nie zauważyłam jak się położył na mnie.
- Zayn co ty robisz? - powiedziałam z ledwością, a w ustach zrobiło mi się sucho.
Znowu nic nie powiedział. Bez ostrzeżenia wbił się zachłannie w moje usta. Z każdym kolejnym pocałunkiem stawał się coraz bardziej brutalny. Odwzajemniałam jego pocałunki. Wplotłam dłonie w jego włosy. Nawet nie wiem kiedy jego dłonie znalazły się pod moją koszulką. Momentalnie moje ciało się spięło. On... On chyba nie... Nie chcę się z nim teraz kochać. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Zabrakło mi tchu, a on jednym zwinnym ruchem pozbył się mojej koszulki. Zaczął całować moją szyję, a raczej ją gryzł. Wiedziałam, że zostawił już na niej wiele malinek. Jęknęłam głośno, a on położył dłonie na moich piersiach. Nie! Nie chcę tego.
- Zayn nie! - krzyknęłam przestraszona, a z oczu zaczęły spływać mi łzy.
Malik się tylko zaśmiał i zszedł ze mnie. Podszedł do drzwi i chwycił za klamkę. Jeszcze odwrócił się w moją stronę.
- Witaj w piekle króliczku - zaśmiał się i wyszedł.
Skuliłam się i przykryłam się cała kołdrą. To było straszne. Nie wiedziałam, że się posunie do czegoś takiego i pewnie posunąłby się dalej gdybym nie zareagowała.  Co miały znaczyć te jego słowa? To dopiero początek? Będzie gorzej mnie taktował? Sama nie wiem kiedy zasnęłam mocno przyciskając kołdrę do swojego ciała...


Hej słonka! I jak wam się podoba kolejny rozdział? Nie mam ostatnio pomysłów, dlatego dodaję tak rzadko. Przepraszam was za to. Kolejny rozdział nie wiem kiedy się pokaże, ponieważ zaczynam remont w domu i wyjeżdżam. Nie wiem czy będę miała dostęp do internetu. Postaram się dodać rozdział jeszcze w następnym tygodniu ale niczego nie obiecuję.
KOCHAM WAS BARDZO MOCNO I DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE I CZEKAM NA NASTĘPNE :) 
Do następnego ♥

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 9

Położył się na trawie i podłożył ręce pod głowę. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Puścił mi oczko przegryzając leniwie swoją wargę. Ech czy on musi być taki seksowny?  Westchnęłam i położyłam się obok niego.
- Co ty robisz? -spojrzał na mnie zdenerwowany
- Yyy leżę? - odpowiedziałam pytaniem.
- Nie będziesz leżała na ziemi - warknął i położył moją głowę na swojej piersi.  Objął mnie opiekuńczo ramieniem.
Zaczęłam patrzeć w niebo. Jak byłam młodsza to często chodziłam z mamą na łąkę. Patrzyłyśmy wtedy na chmury i mówiłyśmy co one nam przypominają. Zawsze miałam z mamą dobre kontakty. Była moją najlepszą przyjaciółką i nie wstydziłam się tego...
Spojrzałam w niebo. Te wszystkie wspomnienia są z jednej strony przyjemne, a z drugiej bardzo bolesne. Szybko otarłam łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Zayn podniósł się na łokciach i spojrzał na mnie.
- Mała czemu płaczesz? - szepnął i chwycił moją twarz w swoje dłonie.
- Wspomnienia.
- Rodzice?
- Mhm. Mama i ja często chodziłyśmy na łąkę i patrzyłyśmy na chmury.
- Miałaś dobre kontakty z mamą?
- Bardzo dobre. Byłyśmy jak najlepsze przyjaciółki.
- To słodkie. Ja nie znałem swoich rodziców... - powiedział cicho i spuścił wzrok.
- Zayn? Chcesz... - zaczęłam niepewnie.
- Tak chcę. Muszę się komuś wygadać. Chłopaki nie są jakoś wrażliwi i nie potrafią słuchać. A ty jesteś dziewczyną, więc chyba będę mógł ci się wygadać, a ty to zrozumiesz.
- Postaram się - usiadłam na przeciwko niego.
- Nie jestem biologicznym bratem Li. Jego rodzice, znaczy nasi rodzice zaadoptowali mnie, gdy miałem piętnaście lat. Byłem w bidulu od kiedy pamiętam - przerwał.
- Wiesz coś o swoich biologicznych rodzicach?
- Kobieta, która mnie urodziła zostawiła mnie zaraz po porodzie w szpitalu. Była młoda. Miała może szesnaście - siedemnaście lat, gdy mnie urodziła. O dawcy plemnika nie wiem nic.
- Dawcy plemnika?
- Nikim więcej dla mnie nie jest. Zaliczył tylko tą kobietę i porzucił ją z dzieckiem. Nie jest prawdziwym facetem. Będąc w domu dziecka stałem się skryty i zamknięty w sobie. Szybko znalazłem sobie nie za ciekawe towarzystwo. Często uciekałem, biłem się i pakowałem w kłopoty. Wcześnie zacząłem palić i pić. W późniejszych latach zacząłem się interesować dziewczynami i dosyć często je zmieniałem. Lubię ryzyko i chyba miałem do czynienia ze wszystkimi używkami - mówił to w taki sposób jakby to było nic wielkiego. - Gdy rodzice mnie zaadoptowali, to było to dla mnie dosyć dziwne uczucie. Sprawiałem im wiele problemów, a oni obdarzali mnie przez cały czas wielką miłością. Na początku trzymałem ich na dystans i nienawidziłem, a najbardziej Liam'a. A teraz nie wyobrażam sobie życia bez nich. Może gdyby nie oni to mnie by już nie było na świecie. Nadal żyję w niebezpieczeństwie, ale teraz jestem trochę bardziej ostrożny.
- Poznałeś kiedyś swoją prawdziwą matkę?
- Tak odnalazłem ją jakiś czas temu, ale nie udało nam się pogadać... Zaćpała się trzy lata temu.
- Och... Przykro mi.
- Ona tylko mnie urodziła. Mam rodziców i brata oni są moją prawdziwą rodziną.
- Mieszkają w Doncaster?
- Nie. Mieszkają w Londynie. Nie chcemy ich narażać na jakiekolwiek niebezpieczeństwo.
- Oni wiedzą czym się zajmujecie?
- Zwariowałaś? Oni by dostali zawału, gdyby się dowiedzieli. Myślą, że pracujemy w firmie ojca Harry'ego. Musimy kłamać choć to trudne. Czasami mam wrażenie, że oni się czegoś domyślają.
- Ciężko ci? - wpatrywałam się w niego. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Patrzył przed siebie i przez całą naszą rozmowę nie spojrzał na mnie ani razu.
- Trochę tak, ale nauczyłem się nie okazywać uczyć. Tak jest lepiej. Nie okazuję pozytywnych uczuć, a jeżeli już to robię to tylko przy ludziach, którzy są dla mnie ważni.
- Rozumiem.
- A tobie?
- Co mnie?
- A tobie jest ciężko?
- Nawet nie wiesz jak bardzo, Zayn - szepnęłam i spuściłam wzrok.
- Chcesz o tym pogadać? - zapytał równie cicho.
Szczerze bałam się tego pytania. Chciałam się komuś wygadać, ale czy Zayn jest odpowiednią osobą? Mam mu mówić o swoich lękach? To chyba nie za dobry pomysł. Przeniosłam wzrok na niego. Uważnie mi się przyglądał.
- Jest mi trudno... - zaczęłam niepewnie.
- Domyślam się - chwycił moje dłonie i delikatnie głaskał je swoimi długimi palcami.
- Wiesz ostatnio się dużo stało, a ja nie umiem sobie z tym poradzić. Najgorsza była śmierć rodziców. Teraz w sumie pogodziłam się z ich stratą choć nadal za nimi tęsknię.
- Skoro sobie z tym radzisz to czym się teraz zadręczasz?
- No ummm... Wiesz no... - zaczęłam się jąkać.
- Ej spokojnie mała mi możesz zaufać i się wygadać - powiedział spokojnie.
- Boję się.
- Czego?
- Tego co się teraz dzieje. Nie wiem czego mogę się spodziewać. Żyjecie w niebezpieczeństwie, a ja się tego boję. Nawet nie mam pojęcia czym wy się zajmujecie. Tym całym milczeniem i mówieniem mi nic nie znaczących ogółów wcale mi nie pomagacie. Tylko bardziej mnie straszycie.
- Serio? - chłopak najwidoczniej był w wielkim szoku.
- No tak. To wszystko jest przerażające. Wolałabym wiedzieć i bać się, ale przynajmniej wiedziałabym czego.
- Och... - Mulat przeczesał ręką włosy. - Masz rację. Powiedziałbym ci wszystko, ale to zadanie twojego brata. Pogadam z nim, żeby zrobił to jak najszybciej. Masz prawo wiedzieć.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się blado.
- Jak ci się podobał nasz wspólnie spędzony dzień?
- Było bardzo miło. Nie jesteś aż takim skończonym kutasiarzem za jakiego ciebie miałam.
- Kutasiarzem?! - warknął, a jego oczy pociemniały.
Od razu pożałowałam swoich słów. Malik spojrzał na mnie spod byka i szybkim ruchem położył mnie na ziemi siadając na mnie okrakiem. Natychmiast zasztywniałam. Zayn chwycił mocno moje nadgarstki w swoje dłonie i przeniósł je nad moją głowę.
- Jak mnie nazwałaś?! - syknął. Wpatrywałam się w jego ciemne oczy. Nie umiałam wydusić z siebie ani słowa. - Pytałem jak mnie nazwałaś?! - warknął.
- Kutasiarz - wyjąkałam cicho.
- No to teraz kurwa pożałujesz - wzmocnił uścisk wokół moich nadgarstków. Wpatrywał się przez chwilę w moją twarz i mocno mnie pocałował. Nie spodziewałam się tego, ale coś we mnie mówiło bym to odwzajemniła. Stawał się coraz bardziej brutalny, a mi się to coraz bardziej podobało. Chciałabym by puścił moje ręce, bym mogła przyciągnąć go bliżej. Cały czas mnie całując złapał moje nadgarstki w jedną dłoń, a drugą przeniósł na moją talię. Jęknęłam głośno w jego usta. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne.  Podobało mi się to, nawet bardzo, ale bałam się do czego się posunie.
Całowaliśmy się długo, bardzo długo. W sumie czas się dla mnie zatrzymał. Nie chciałam by przestawał. Miał cudowne usta i wspaniale całował. Ten pocałunek był... Och... Wspaniały. Jeszcze nigdy w życiu nie przeżyłam takiego zachłannego i brutalnego pocałunku. Rozum kazał mi to zakończyć, ale serce lub coś innego mówiło bym to kontynuowała. Zayn przesunął swoją dłoń z mojej talii na moje udo. Podniósł moją nogę i położył ją na swoim biodrze. Mulat przegryzł moją wargę i pociągnął za nią. Jęknęłam, a on podniósł się na rękach i patrzył na mnie z góry. Trudno było mi unormować oddech. Chłopak uśmiechnął się zadziornie.
- Nie podniecaj się tak - powiedział zachrypniętym głosem, a do mnie dotarło, że dla niego to nic nie znaczyło. Byłam kolejną z wielu. Nie powiem, zabolało to i to bardzo. Odwróciłam głowę i zamknęłam oczy. Nie żebym się w nim zakochała, po prostu on mi się bardzo podoba i myślałam, że skoro się przede mną otworzył to, to coś znaczy. Myliłam się.
- Podobało ci się? - zapytał zapewne z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie - rzuciłam od razu.
- Jasne. Odwzajemniałaś to.
- Po prostu nie chciałam urazić twojego ego.
- Mhm ciekawe, bo twoje ciało mówi coś znacznie innego - wypuścił moje dłonie i wstał.
- Nienawidzę cię, Zayn! - odepchnęłam go i wbiegłam w głąb lasu. Biegłam szybko przed siebie nie odwracając się.
- Jess kurwa! Nie znasz okolicy! - usłyszałam głos Zayn'a i jeszcze bardziej przyspieszyłam. Miał rację nie wiedziałam gdzie jestem i gdzie biegnę. Poza tym robiło się coraz ciemniej. Super jestem w czarnej dupie. Zwolniłam i szłam przed siebie oglądając się dookoła. Może jest gdzieś jakaś ulica i zabierze mnie ktoś do domu.
Wydawało mi się, że kręcę się w kółko. Wszystko wyglądało tak samo. Oni wywożą tu swoich wrogów i zostawiają na pastwę losu? Jeśli nie to mogą zacząć tak robić.
Po jakimś czasie zmęczona usiadłam pod pierwszym lepszym drzewem. Spojrzałam w górę. Ciemno. Świetnie noc spędzę w lesie. A ten idiota nawet mnie nie szuka. Wolałabym tu być z Liam'em, Harry'm albo nawet z Lou.
Nagle usłyszałam wycie wilka. Jeszcze dzikie zwierzęta nosz kurwa gorzej być chyba nie mogło. Skuliłam się jak najbardziej umiałam i schowałam głowę w kolanach. Niech to tylko będzie zły sen... Ugh czemu nigdy nie chodziłam po drzewach? Teraz to by mi się przydało przynajmniej żaden wilk by mnie nie zaatakował.
Po chwili usłyszałam trzaśnięcie gałęzi i szelest liści. Strach mnie sparaliżował natychmiast. Wilk? Jakieś inne zwierzę? Bałam się ruszyć. Bałam się nawet oddychać. Choć moja ciekawość nie pozwalała mi siedzieć bez ruchu. Niepewnie podniosłam wzrok w kierunku odgłosów. No kurwa nie wierzę. Jakby nigdy nic pomiędzy drzewami przede mną stał uśmiechnięty Zayn...

Hej kotki ♥ I jak się podoba kolejny rozdział? Starałam się napisać coś jak najszybciej ale z moją weną jest coraz gorzej ;c za co baaaaaaardzo was przepraszam. Czekam na wasze opinie i TT jeśli chcecie bym was informowała o rozdziałach. A i mam prośbę. Byłoby mi bardzo miło, gdyby anonimy się podpisywały :
KOCHAM WAS ANIOŁKI ♥♥♥♥♥ DO NASTĘPNEGO!