poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 26

Chłopak odwrócił się, a ja stałam zamurowana. Nie mogłam w to uwierzyć, że go widzę. W końcu się ruszyłam i udałam się biegiem z powrotem do domu. W między czasie jeszcze na szybko napisałam sms'a Josh'owi, że dzisiaj nie przyjdę, bo coś mi wypadło. Nigdy wcześniej tak szybko nie biegłam. Droga zajęła mi teraz z trzy razy mniej czasu niż wcześniej.
Wbiegłam zdyszana do domu i wpadłam do salonu. Na szczęście był tam Louis. Stanęłam przed nim, on zdecydowanie był zaskoczony moim tak nagłym wtargnięciem.
- Jess miałaś być wieczorem.
- Lou widziałam go... - wydyszałam z trudem.
- Kogo? - uniósł brwi zdziwiony.
- Niall'a. To był on... - sama nie wiem dlaczego zaczęłam płakać.
- Gdzie? - zerwał się na równe nogi.
- Wychodził z domu Josh'a.
- Posłuchaj mnie. Uspokój się i jesteś pewna, że to był on?
- Tak. Patrzył na mnie. Był tam na pewno.
- Dobrze - przytulił mnie mocno. - Wyślę tam chłopaków i będą obserwować dom Parker'a. Będzie dobrze. Liam zajmij się Jess.
Louis poszedł do innego pokoju, a Li usiadł ze mną na kanapie. Powoli się uspokajałam. Chłopak objął mnie i mocno przytulił. Nie wiedziałam co będzie dalej. A jak to nie był Niall? Tylko narobiłabym sobie i Lou nadziei. Po paru minutach wrócił mój brat i usiadł na stoliku na przeciwko nas.
- Chłopaki jadą już pod dom Josh'a i będą obserwować okolice. Jeśli Niall się pojawi na pewno go zauważą. Będzie dobrze siostra - uśmiechnął się.
- Okay. Pójdę do siebie, okay?
- Jasne idź - powiedział Payne.
Wstałam i poszłam na górę. Zobaczyłam, że drzwi od pokoju Zayn'a są uchylone. Podeszłam bliżej i usłyszałam lecącą w tle piosenkę Maroon 5 One More Night. Chciałam zajrzeć do środka, ale bałam się, że mnie zobaczy. Odsunęłam się i wycofałam do swojego pokoju. Wzięłam laptopa i usiadłam z nim na łóżku. Włączyłam Facebook'a i zaczęłam go przeglądać. W sumie nic ciekawego nie było, ale jakoś zleciało trochę czasu. Przez jakiś czas pisałam ze znajomymi ze starej szkoły. Zobaczyłam, że Malik jest dostępny. Nacisnęłam na jego nazwisko i wpatrywałam się w okienko. Szybko zamknęłam laptop i opadłam na łóżko. Muszę przestać o nim myśleć i starać się nawiązać z nim kontakt. Przymknęłam oczy, gdy nagle do pokoju wpadł Hazz.
- Jess! Jess chodź! - złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć ją.
- Boże Harry gdzie?
- Do salonu! Szybko!
Warknęłam i podniosłam się z łóżka. Harry pociągnął mnie do salonu, gdzie był tylko Lou.
- Jessica - o pełne imię czyżby coś się stało? -Zachowuj się.
- Ummm okay? - zmrużyłam oczy.
- Styles zostaw nas.
Chłopak bez żadnych sprzeciwów poszedł na górę, zostawiając mnie samą z bratem. Zaczęłam się trochę denerwować.
- Niall zaraz tu będzie.
- Co?
- Chłopaki go znaleźli i zaraz go tu przywiozą.
- Nic mu nie zrobili?
- Nie. Wcisnęli mu jakiś kit i jest cały - uśmiechnął się.
W tym samym momencie drzwi się otworzyły i do środka weszło dwóch chłopaków, których już wcześniej widziałam i za nimi Niall. Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego widok.
Trochę zmienił się, od tego czasu, z którego pochodziło jego zdjęcie. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn z pięknym szerokim uśmiechem. Ubrany był w zwykłą czarną koszulkę, jeansy, a w ręku miał czarno-białą bluzę. 
- Powiecie mi o co cho... O widziałem ciebie dzisiaj - powiedział pokazując na mnie.
- Niall... - zaczął Lou.
- Skąd wiesz jak mam na imię? - zdziwił się.
- Niall Tomlinson urodzony trzynastego września - Louis uważnie na niego patrzył.
- No okay tyle, że mam na nazwisko Horan.
Ja cały czas stałam i wpatrywałam się w blondyna, nie odzywając się ani słowem.
- Usiądźmy mamy trochę do pogadania - rzucił Lou i usiadł ciągnąc mnie za sobą.
Niall usiadł na fotelu i patrzył na nas ze zdziwieniem.
- A wy to kto? - zmarszczył brwi.
- Jessica i Louis Tomlinson. Twoje rodzeństwo - powiedział poważnie brunet.
- To jakieś jaja? Nie mam rodziców, rodzeństwa, ani rodziny.
- Zostałeś porwany, gdy miałeś rok. Nasz ojciec ciebie szukał przez dłuższy czas. Wasza mama nie umiała się z tym pogodzić i dopiero po trzech latach urodziła się Jess.
- Trochę mi trudno w to uwierzyć - powiedział blondyn, a Lou podał mu pudełko ze zdjęciami i dokumentami. - Powiedzmy, że wam wierzę. Gdzie w takim razie są moi rodzice?
- Nie żyją - szepnęłam.
- O ty jednak umiesz mówić! - zaśmiał się Horan, co trochę rozluźniło sytuację. - Więc nie żyją?
- Zginęli w wypadku samochodowym. Przed śmiercią ojciec powiedział mi o tobie i zacząłem robić wszystko by ciebie znaleźć.
Niall zamilkł i przez chwilę uważnie przyglądał się rzeczom z pudełka. Przetarł dłońmi twarz i westchnął, kręcąc przecząco głową.
- To niewiarygodne. Całe życie, żyłem ze świadomością, że jestem sam. Tylko Nathan się mną zajął. Miałem tylko jego i Josh'a. A teraz? Nie wiem co myśleć.
- Co łączy ciebie z nimi dokładnie? - Louis wyraźnie się spiął.
- Pomagam im w różnych sprawach. Znacie się?
- Niestety. Walczymy ze sobą.
- To mamy problem - westchnął. - Skoro tak jest, to Nathan nie pozwoli mi mieć z wami kontaktu. On i jego ludzie są zdolni do wszystkiego...
- Wiem, ale spokojnie my nie jesteśmy gorsi - zaśmiał się Lou.
- Wybaczcie, ale muszę sobie to wszystko poukładać w głowie - blondyn wstał z fotela.
- Rozumiem, proszę to numery telefonów mój i Jess, gdybyś chciał się spotkać czy coś - podał mu karteczkę Louis.
Chłopcy pożegnali się uściskiem dłoni. Horan podszedł do mnie i kucnął przede mną. Uśmiechnął się i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego. Głaskał mnie delikatnie po plecach.
- Uważaj na siebie. Niedługo pewnie się spotkamy siostrzyczko - szepnął i się odsunął. - Trzymajcie się. Pa.
- Pa Niall - powiedziałam, patrząc jak podchodzi do drzwi i wychodzi.
Uśmiechałam się sama do siebie. Słowo "siostrzyczka" cały czas powtarzało się w mojej głowie. Niall jest zupełnym przeciwieństwem Louis'a. Cieszyłam się z tego spotkania i byłam podekscytowana tym. Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Trochę to pokręcony dzień. Przetarłam leniwie oczy i patrzyłam w sufit. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Spałam spokojnie przez dłuższy czas. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam obok siebie Zayn'a. Mrugnęłam kilka razy, nie wierząc w to co widzę. Malik jakby nigdy nic leżał na moim łóżku. O co chodzi? Chłopak spojrzał na mnie i przyłożył palec do moich ust. Przybliżył usta do mojego ucha i szepnął zmysłowo.
- Cichutko kochanie, śpij...
Sama nie wiem czemu, ale zamknęłam oczy znowu i zasnęłam. Wtuliłam się w jego umięśnione ciało. Nie wiem czy to mi się śniło, czy nie. Wiem, że teraz czułam się szczęśliwa. Bezpieczna w jego ramionach.
Obudziłam się wieczorem. Od razu spojrzałam na miejsce przy łóżku obok mnie. Nie było go. Czyli raczej mi się to przyśniło. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Podeszłam do umywalki i przemyłam twarz zimną wodą, żeby się rozbudzić. Otarłam buzię i zmarszczyłam brwi ze zdziwienia. Co to ma być?! Odgarnęłam włosy do tyłu i przyglądałam się uważnie czerwonemu znamieniu na mojej szyi. Zayn musiał być. To on musiał zrobić mi malinkę, bo przecież kto inny? Dotknęłam czerwonego miejsca na mojej skórze i uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl, że dotykały jej usta Zayn'a. Zakryłam włosami malinkę i wyszłam z pokoju. Poszłam do salonu, gdzie siedział Malik. Uśmiechnął się do mnie.
- Co ty robisz Zayn? - głos mi zadrżał, gdy stanęłam przed nim.
- Oglądam film. Jest świetny, przyłączysz się? - uniósł brew do góry.
- Chodzi mi o to, co robiłeś w moim łóżku? Dzisiaj i przed tym jak mnie przywiózł Robbie? Czemu zrobiłeś mi malinkę?
- Oj skarbie, skarbie... - pociągnął mnie na swoje kolana i pocałował zachłannie...




Oto nowy rozdział! :) 
Wiele z was zgadło, że to będzie Niall. I jak wam się podoba? 
Co myślicie o Zayn'ie i tym co robi? 
Czekam na komentarze i wasze opinie ♥
KOMENTARZ = WIELKA MOTYWACJA DLA MNIE 
1. Podawajcie swoje TT
2. Dodawajcie się do obserwatorów
3. Komentujcie
4. Udostępnijcie moje bloga jeśli będziecie mogli będę bardzo wdzięczna, a was będzie więcej
5. Możecie też komentować rozdział na tt z hashtagiem #ToxicLove
KOCHAM WAS BARDZO BARDZO MOCNO ♥

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 25

Przerażała mnie myśl, że byłam wszystkiego świadoma. Nie mogłam się ruszyć, otworzyć oczu, usłyszeć, ale wiedziałam, że żyję. Nie wiedziałam gdzie jestem i co dokładnie się dzieje ze mną. Kim właściwie jest Robbie? Jeśli naprawdę ma te problemy z pieniędzmi, to może chce mnie sprzedać? Handel ludźmi? Prostytucja? Na narządy? Boże to przerażające. Bałam się coraz bardziej. Nie wiedziałam nawet ile czasu już minęło. Chyba wolałabym dostać czymś w głowę, zostać związana i wiedzieć co się ze mną dzieje, niż to co się dzieje ze mną teraz.

Nie wiem jak długo byłam w tym stanie. Po jakimś czasie w końcu moje oczy się otworzyły. Mrugnęłam kilka razy, by przyzwyczaić się do ciemności. Leżałam w łóżku. Znajomym łóżku. Podniosłam się i rozejrzałam dookoła. Mój pokój. Wstałam z łóżka i po cichu podeszłam do drzwi. Usłyszałam głosy za nich, więc lekko je uchyliłam i zaczęłam podsłuchiwać. Chwilę mi zajęło zanim rozpoznałam kto to jest. Najbardziej było słychać Lou, a drugi to chyba Robbie, który mówił trochę ciszej. 
- Dzięki, że ją przywiozłeś, ale kurwa ten pierdolony zastrzyk był niepotrzebny! Nie wiedziałeś co to za gówno i nie wiesz czy teraz nie będzie jakichś komplikacji! - warknął mój brat.
- Wiem sorry, ale, gdy powiedziała, że jutro wyjeżdża, to spanikowałem i musiałem coś szybko zrobić. 
- Jeśli tylko coś będzie z nią nie tak zabiję cię, rozumiesz - wysyczał.
Wróciłam szybko do łóżka. W sumie nic mi nie jest, ale mogłabym poudawać, że coś jest nie tak. W sumie Robbie'mu należy się jakaś kara za ten podstęp. Skuliłam się na łóżku, gdy drzwi się otworzyły. Do pokoju wszedł Louis. Podszedł bliżej i od razu usiadł na łóżku, gdy zobaczył, że nie śpię.
- Jess jak się czujesz? - powiedział spokojnie, chwytając moją dłoń.
Kiwnęłam twierdząco głową i od razu przyszedł mi do głowy pomysł. Nie będę się odzywać. Chyba mogło mi się coś stać i stracić głos? Nieważne Lou nie wygląda na lekarza, więc pewnie się nie zorientuje. 
- Na pewno nic ci nie jest? Przez Zayn'a uciekłaś? Może ja też zrobiłem coś nie tak?
Chciałam pokręcić głową i dalej udawać, ale jego oczy... Były przepełnione bólem, smutkiem. Nie umiałam się nie odezwać. 
- Ty nic nie zrobiłeś - szepnęłam. - Co z Josh'em? 
- Spokojnie jest już u siebie.
- Jak się tu właściwie znalazłam?
- Robbie, którego już poznałaś, mieszka w Londynie. Jego brat pracuje w szpitalu i mówił mu, że przywieźli ciebie. Robbie to znajomy Nathan'a, dzwonił do niego i mówił, że szukamy was. Było ciebie ciężko przekonać do wyjścia z szpitala, więc dał ci ten zastrzyk. Co kurwa było idiotyzmem z jego strony, bo przecież mógł coś zrobić mojej małej siostrzyce - pogłaskał mnie po policzku i się uśmiechnął. - Najchętniej powiedziałbym teraz chłopakom, że nic ci nie jest, ale ty chyba jesteś zmęczona. 
- Jest okay...
- Zakatowali by cię pytaniami i w ogóle, a poza tym chyba nie chcesz rozmawiać teraz z Malik'iem.
Na samo jego nazwisko zrobiło mi się gorąco. Wstrzymałam oddech na chwilę i spuściłam wzrok. Serce chciało go zobaczyć, dotknąć, poczuć, ale rozum mówił zupełnie innego. Nie jestem chyba jeszcze gotowa na rozmowę z nim. Poza tym boję się. Boję się, że będzie tak jak zawsze. On mnie przytuli, pocałuje, a ja mu ulegnę i wybaczę. Jestem tak słaba. Miłość kiedyś mnie zgubi. 
- Masz rację - powiedziałam cicho.
- Potrzebujesz czegoś?
- Przyniósłbyś mi coś do picia? 
- Jasne - uśmiechnął się i wyszedł.
Brakowało mi mojego łóżka. Zapaliłam lampkę nocną i obok niej znalazłam swój telefon. Włączyłam urządzenie i po chwili już działał. Pełno nieodebranych połączeń od chłopaków. Odłożyłam telefon na poprzednie miejsce. Rozejrzałam się po pokoju i lekko się uśmiechnęłam. Po chwili wrócił Lou z małą butelką wody. Postawił ją na szafce i nachylił się nade mną.
- Idź spać. Dobranoc Jess - pocałował mnie w czoło i wyszedł. 
Położyłam się wygodnie i wtuliłam się w kołdrę i poduszkę. Zamknęłam oczy, ale od razu je otworzyłam. Przyłożyłam twarz do poduszki. Pachniała nim. Zayn'em. Musiał tu być i to jakoś przed moim przyjazdem. Teraz nie ma mowy, że zasnę. Odkryłam się i zwlekłam z łóżka. Podeszłam do drzwi balkonowych i otworzyłam je. Wyszłam na balkon i od razu owiało mnie chłodne powietrze. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do okien Mulata. Światła się paliły. Zajrzałam i od razu go zobaczyłam. Siedział na łóżku, tyłem do mnie i robił coś na laptopie. Zaczęłam kręcić się by zobaczyć dokładnie co robi. W końcu przez chwilę miałam idealny widok na ekran. Przeglądał Facebook'a. Mojego Facebook'a. Po co to robi? Chciałam wejść i zrobić mu awanturę, ale zrezygnowałam. Odeszłam od jego części balkonu i wróciłam do pokoju. Zamknęłam dokładnie drzwi i rzuciłam się na łóżko. Przekręciłam poduszkę na drugą stronę, by nie czuć zapachu jego perfum. Wtuliłam się w kołdrę i zamknęłam oczy, z nadzieją, na sen. Dzisiaj jeszcze było okay, ale jutro... Spojrzę w oczy Zayn'owi. Będę musiała żyć z nim pod jednym dachem. To mnie trochę przeraża. W pokoju na pewno nie pozwolą mi zostać cały dzień... Najwyżej wyjdę, pójdę do Josh'a  i wrócę wieczorem. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do mojego pokoju. Usiadłam powoli i się przeciągnęłam. Przetarłam oczy i od razu poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę pod prysznicem i rozebrałam się. Weszłam do kabiny. Gorące krople wody spadały na moje ciało, które od razu się zrelaksowało. Umyłam się i zakręciłam wodę. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i wyszłam spod prysznica. Podeszłam do umywalki. Spojrzałam w lustro.
- Wyglądam okropnie - powiedziałam do siebie i zaczęłam myć zęby.
Po wszystkim wróciłam do pokoju i stanęłam przed szafą. O dziwo nie miałam dylematu w co się ubrać. Założyłam bieliznę, czarne legginsy i luźną koszulkę. Włosy związałam w kitkę i zeszłam na dół. W kuchni zastałam Liam'a, który na mój widok najpierw zaniemówił, a później cholernie mocno przytulił do siebie.
- Li udusisz mnie - zaśmiałam się.
- Tak się o ciebie bałem maleńka - wyszeptał w moje włosy. 
- Już dobrze nic mi nie jest.
- Masz szczęście - odsunął się ode mnie. - Zjesz coś?
- Bardzo chętnie - usiadłam na krześle barowym. 
Patrzyłam jak Liam z gracją porusza się po kuchni. Wyciągnął kilka składników i już dobrze wiedziałam co zrobi. Tosty! Chłopak uśmiechnął się do mnie przez ramię i zajął się układaniem sera na chlebie. Nagle do kuchni wszedł zaspany Harry. Od razu jak mnie zobaczył rzucił się na mnie, mocno przytulając.
- Tęskniłem i martwiłem się idiotko! - zaśmiał się.
- Ja też tęskniłam debilu.
Przytulał mnie, głaskał po włosach, unosił do góry i kręcił dookoła. 
Zaśmiałam się i spojrzałam na schody, na których stał Zayn. Stał i patrzył na mnie. Chciałam zerwać nasz kontakt wzrokowy, ale nie umiałam. W jego oczach widziałam radość, ale i też chyba smutek. Chciałam też go przytulić, ale coś w środku mi zabraniało. Przypatrzyłam mu się bliżej i zauważyłam, że ma rozwaloną wargę i brew. Bił się z kimś, tylko z kim? Oderwałam wzrok od Mulata, kiedy obok niego pojawił się Louis ze swoją dziewczyną. Dopiero teraz zorientowałam się, że Hazz mnie już nie przytula. 
- Cała rodzina w komplecie - zaśmiał się mój brat wchodząc do kuchni. 
Wzrokiem znowu wróciłam na schody, gdzie nie było już śladu po Malik'u. Westchnęłam cicho i usiadłam przy stole, gdzie siedziała reszta. Myślałam o nim. O ty co z nim się stało. Nagle straciłam apetyt i poczucie humoru. 
- Li co stało się Zayn'owi? - zapytałam cicho, gdy usiadł obok mnie.
- Ech... Lou trochę... Bardzo się wkurzył, że to przez niego uciekłaś i pobili się - odpowiedział równie cicho. 
Spojrzałam na swojego brata. Na jego twarzy nie widziałam, żadnych śladów po bójce. Nie uwierzę w to, że jego blizny zniknęły tak szybko. Może Zayn w ogóle się nie bronił? Trochę to dziwne. Spuściłam wzrok na swój talerz. Wzięłam jednego tosta i zaczęłam powoli go jeść. Przysłuchiwałam się rozmowom innych, ale w żadnej nie brałam udziału. Dokończyłam jeść i od razu poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Josh'a. Odebrał już po drugim sygnale.
- Jess jak tam? - powiedział od razu.
- Dobrze. A co u ciebie? 
- Spoko. Siedzę w domu.
- Może przyjdę do ciebie co?
- Jasne, czekam.
- Pa - rozłączyłam się.
Zabrałam telefon, założyłam vansy i zbiegłam na dół. Poszłam do salonu, gdzie siedział Lou, Gabe i Harry.
- Idę do Josh'a wrócę wieczorem. 
- Mam nadzieję, że wrócisz - powiedział poważnie mój brat.
- Wrócę. Pa.
Wyszłam z domu i szłam powoli w stronę domu Parker'a. Nie specjalnie mi się spieszyło. Skręciłam w jedną uliczkę, a później drugą. Zamiast iść jak najszybszą drogą, wybierałam jak najdłuższą. Musiałam się przejść. Przewietrzyć. Pobyć sama ze sobą. Droga zajęła mi dużo więcej niż zwykle. Dochodząc do domu Josh'a zatrzymałam się. Z jego posesji wychodził ktoś znajomy. Nie znałam go osobiście, ale wydawało mi się, że znam go. Odwrócił się i spojrzał na mnie. Zamarłam. To nie może być on. To nie prawda...

Rozdział ze specjalną dedykacją dla mojego chłopaka, który cholernie mnie motywuje ♥
Jejku dziękuję za tyle cudownych komentarzy!!!
Jesteście wspaniali, a ja czytam je z wielkim uśmiechem na twarzy.
Cieszę się, że nie tylko dziewczyny to czytają, ale i chłopaki też.
Wasze komentarze, strasznie mnie motywują i nawet jak nie mam czasu staram się napisać chociaż trochę, by dodać dla was nowy rozdział jak najszybciej ♥ 
Będzie 17 komentarzy? 
KOMENTARZ = WIELKA MOTYWACJA DLA MNIE 
1. Podawajcie swoje TT
2. Dodawajcie się do obserwatorów
3. Komentujcie
4. Udostępnijcie moje bloga jeśli będziecie mogli będę bardzo wdzięczna, a was będzie więcej
5. Możecie też komentować rozdział na tt z hashtagiem #ToxicLove
KOCHAM WAS BARDZO BARDZO MOCNO ♥