poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 1

Siedziałam przy sali, w której sędzia miał odczytać testament, a w mojej głowie cały czas krążyły słowa lekarza sprzed tygodnia "Przykro mi, nic więcej nie mogliśmy zrobić". Osiem dni temu, moi rodzice mieli wypadek samochodowy. Najgorsze było to, że byłam tego świadkiem.

Wracałam z rodzicami z galerii i poprosiłam ich by wysadzili mnie kilka przecznic wcześniej od naszego domu. Umówiłam się wtedy z moją koleżanką na kawę. Wysadzili mnie na skrzyżowaniu, kiedy mieli czerwone światło. Pomachałam im przed ruszeniem. Nagle zapaliło się zielone światło i ruszyli. Drogę zajechał im szybki, drogi, sportowy, jasnozielony samochód. Mój tata próbował jakoś zapanować nad sytuacją i skręcił w lewo uderzając w budynek. Moje serce w tamtym momencie przestało bić. Pełno osób zbiegło się do auta moich rodziców, a ja stałam jak wryta. Po chwili doszłam do rzeczywistości i podbiegłam do miejsca wypadku. Pamiętam, że krzyczałam, płakałam i się modliłam by nic im nie było. Potem wszystko działo się tak szybko. Zawieźli ich do szpitala, byli w bardzo złym stanie, ledwo przytomni. Zdążyli razem z kolegą ojca, adwokatem spisać testament, o czym dowiedziałam się po fakcie. Zdążyli złożyć podpisy pod dokumentem i ich stan gwałtownie się pogorszył. Lekarze zabrali ich na blok operacyjny. To były najdłuższe godziny w moim życiu. Niestety lekarzom nie udało się ich uratować....
Byłam zdruzgotana. Myślałam co teraz będzie ze mną? Mam dopiero 16 lat, nie mam już żadnej rodziny, a do domu dziecka nie chciałam trafić.

- Zapraszam na salę. - powiedziała pani adwokat.
Podniosłam się z krzesła i poszłam za nią. Poza mną na sali był szef ojca, przyjaciółka mamy i chłopak... Miał góra 25 lat, brązowe włosy, mogę stwierdzić, że wyglądał jak typowy Bad Boy. Kim on jest? Wydaje mi się, że skądś go kojarzę.
Sędzia zaczął odczytywać testament, a zaraz po tym ostatnią wolę rodziców. Cały czas czułam na sobie wzrok nieznajomego.
- Chcemy by naszą córką Jessicą Tomlinson zajął się jej przyrodni brat Louis Tomlinson. Im też zapisujemy nasz cały majątek i mieszkanie...
- Co?! - krzyknęłam - Jaki brat? Ja nie mam brata.
- Kochanie przykro mi, że w taki sposób się tego dowiadujesz, ale masz przyrodniego brata. - powiedziała przyjaciółka mojej mamy.
Jak? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
- Dziękuję, to wszystko - powiedział sędzia.
Ja szybko się podniosłam z fotela i z płaczem wybiegłam na korytarz. Usiadłam na krześle i schowałam twarz w dłoniach. Ukrywali przede mną brata. I to był syn mamy czy taty? Na krześle obok mnie usiadł ktoś. Lekko podniosłam wzrok na osobę siedząca obok. To był ten chłopak z sali.
- Nie rycz. Ogarnij się, bo nie pokażę się z tobą na mieście - warknął.
- Co proszę?
- Nie będziemy mieszkać w twoim mieszkaniu. Jedziemy po twoje rzeczy i do mnie.
- O co ci chodzi? Nigdzie z tobą nie jadę.
- Słuchaj gówniaro ja też nie jestem szczęśliwy z faktu, że muszę się tobą zajmować...
- Ty jesteś Louis?
- Tak, we własnej osobie.
- Mam z tobą mieszkać?
- Ze mną i moimi kumplami w naszym domu.
- Co? A co z moim mieszkaniem?
- Posłuchaj. Ja nie będę mieszkał w bloku. Poza tym muszę mieć stały kontakt z kilkoma chłopakami i dlatego z nimi mieszkam. To twoje mieszkanie może zostać, ale ty masz mieszkać u mnie.
- Nie chcę mieszkać z tobą i twoimi kolegami.
- Ja też kurwa nie chcę z tobą mieszkać! Masz się mnie słuchać gówniaro - chłopak wstał, z całej siły złapał mnie za przedramię i siłą wyprowadził z budynku.
- Puść mnie! To boli! - próbowałam mu się wyrwać, ale on tylko zacisnął swoją dłoń na mojej ręce. Zaciągnął mnie do czerwonego, drogiego auta. Otworzył drzwi, wepchnął mnie do środka siłą i zatrzasnął za mną drzwi. Sam zajął miejsce za kierownicą i ruszył z piskiem opon.
- Nie życzę sobie żebyś mnie tak traktował!
- To nie jest kurwa koncert życzeń! Masz się mnie słuchać i koniec dyskusji bachorze! - warknął skupiając się na drodze.
Ten chłopak mnie przeraża. Kim on jest? Wydaje się być bardzo niebezpieczny. Bije od niego taka dziwna aura.  Boję się odezwać, zrobić jakikolwiek ruch, by tylko go nie złościć bardziej. Po tym jak mnie "wyprowadził" z sądu nie mogę się go nie bać.
Dotknęłam lekko swojego prawego przedramienia, czego od razu pożałowałam. Cicho syknęłam z bólu. Będę miała na pewno wielkiego siniaka.
- Nie dotykaj, bo będzie bardziej bolało - powiedział beznamiętnie mój brat.
- Mogę o coś zapytać? - zapytałam cicho.
- O co? - spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i wrócił do widoku za przednią szybą.
- Ile masz lat?
- Więcej niż ty - zaśmiał się.
- Nie no coś ty? A mnie zaskoczyłeś - powiedziałam ironicznie.
- Dwadzieścia trzy - burknął. - A ty? - wooooooooooooow! Czy on właśnie zaczyna normalną rozmowę?
- Szesnaście skończyłam miesiąc temu.
- Czyli chodzisz do szkoły... - urwał i pogładził swoją brodę.
- Tak, a co?
- Będzie się zdarzało, że nie będziesz chodziła do niej przez kilka dni.
- Co? Dlaczego?
- Dowiesz się w swoim czasie - dojechaliśmy pod mój blok. - Idź spakuj swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Za godzinę ktoś po ciebie przyjedzie.
- Ktoś? Nie ty?
- Mam sprawę do załatwienia. Podeślę po ciebie mojego kumpla. Pamiętaj za godzinę - wysiadłam z auta, a on od razu odjechał.
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do klatki. Szybko się znalazłam na drugim piętrze. Weszłam do mojego mieszkania.
Salon połączony z małą, jasną kuchnią, sypialnia rodziców, łazienka i mój pokój. Weszłam do ostatniego pokoju. Niewielki pokój z fioletowoczarnymi ścianami i dwuosobowym łóżkiem. Będzie mi brakowało tego mieszkania. Spędziłam w tym mieszkaniu prawie 10 lat. Zabrałam się za pakowanie ubrań, pamiątek drobiazgów i rzeczy do szkoły. Miałam wziąć najważniejsze rzeczy, więc się zmieściłam w dwie walizki dużą i małą i dwie średnie torby. Usiadłam na łóżku i wspominałam te cudowne lata spędzone tutaj. Pierwszy dzień w podstawówce, potem gimnazjum. Pierwsze nocowanie z koleżankami, pierwsze zaproszenie chłopaka do domu... Trochę się rozmarzyłam. Nagle poczułam mocne szarpnięcie za ramię...

10 komentarzy:

  1. gabrysiawiernafanka5 maja 2014 09:30

    czytam po raż drugi i to uwielbiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste :ooo Ale czemu Lou musi być taki oschły ?? -,- Noi te szarpanie. Przez niego popełni samobójstwo..

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwwww.... Pisz. Pisz... kolejny blog, który kocham.... :3 <3 :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog, KoCHAmmmm.... Pisz dalej, jest super. A co do Louisa, to strasznie dziwny jest. :< Może się polubią ? SupeR !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hu hu hu :D Się dzieje c; Rozdział jest wspaniały *.* Czekam na dalszą część :*

    OdpowiedzUsuń
  6. oj kochana jak bedziesz w takich momentach przerywac kolejne rozdzialy to zejde na ciekawosc :)
    Będe sie podbisyawac jako ~UFO~ i bedziesz widziala ten podpis najprawdopodobniej pod kazdym rozdzialem jesli beda tak dobre jak sie zapowiadają:)
    ~UFO~

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie :)
    Muszę przeczytać resztę rozdziałów ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze sie zapowiada i fajnie sie czyta ogolnie masz fajny styl pisania ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej tu @znudzona_x :) zajebiście się czyta ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Aż mi telefon spadł, takie wrażenia :') <3

    OdpowiedzUsuń